Olivia
Trzymałam się z dala od tych gołąbeczków, a sama byłam zajęta podążaniem
za nimi i przyglądaniu się moim nowym glanom. Niewiarygodne jaki moja matka ma
gust. Szliśmy jakąś ulicą Nowego Jorku. Znam większość tego miasta jak własną
kieszeń ale po zaistniałych wydarzeniach nie mogłam rozpoznać gdzie akuratnie
byłam. Po jakimś dla mnie nieokreślonym czasie całą trójką stanęliśmy przed
mieszkaniem Percego. Chciałam już wchodzić na kolejny stopień ( mieszkam
piętro wyżej ) Percy zatrzymał mnie.
- Liv gdzie ty idziesz??? Jest środa po południu, a twój tato ma
teraz wykłady z naszą klasą, a zapewne u ciebie nic w domu nie ma do jedzenia.
Chodź nie możesz przegapić tej chińszczyzny, a na deser zrobimy szarlotkę z
lodami. Co ty na to?? - No i teraz musiałam się zgodzić. Percy wiedział, że
uwielbiam szarlotkę i nigdy nie przegapię takiej okazji. Pokiwałem głową, a w
tym samym momencie drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Riley. Gdy nas
zobaczyła od razu do nas podbiegła i przytuliła mnie jak najmocniej potrafiła.
Powiem szczerze nie znam jej długo ale już zaprzyjaźniłam się z nią jakby
była moją siostrą. Jeszcze chwilę tak stałam wtulona w jej ciepły szary sweter
i wciągałam zapach jej lekko słodkich perfum ale jak zwykle ktoś nam przerwał,
a mianowicie nie był to Percy tylko Kai z Joshem.
- Macie zamiar tak stać przez cały dzień?? - powiedział Josh ze
swoim zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Wkurzał mnie ale go uściskałam tak samo
jak Kaiego.
- No, a za starym, dobrym Percym nikt się nie przywita?? - zapytał
i zrobił obrażoną minę jak siedmioletnie dziecko któremu nie wolno iść na jakoś
kolejką w wesołym miasteczku. Riley i chłopaki wybuchnęli śmiechem, a ja tylko
się uśmiechnęłam.
- Słuchajcie. - powiedział Glonomózg - To jest Annabeth Chase.
Moja dziewczyna.
Annabeth się uśmiechnęła i zaczęła się ze wszystkimi witać.
- Podobno mieliście być w drodze na Obóz Herosów.
- Mieliśmy ale Zeus zadzwonił do Hermesa, że jednak zostajemy po
twoją opieką Percy. – powiedział Kai.
- Haha!!! Bardzo śmieszne Lee! – powiedział Percy.
- A tak na serio to masz nas nauczyć posługiwać się przez nas
wybraną bronią. Szczerze mówiąc to przy naszej uznawania każdy z nas dostał jakąś
broń. Ja na przykład dostałam złotą włócznię, która jak się dowiedziałam
zamienia się w spinkę. – tu pokazała złotą spinkę, której wcześniej u niej nie
zauważyłam. – Kai dostał miecz z Niebiańskiego Spiżu, a Josh dostał chyba
największy arsenał bo w jwgo kieszeniach znajdziecie około dwudziestu sztyletów
do rzucania i na ręce bat z elektrum.
- Dzieci!!! – z kuchni dobiegł nas głos mamy Percego – Wejdźcie do
środka!! Obiad stygnie.
Po tych słowach wszyscy wkroczyliśmy do mieszkania. Gdy każdy zajął
swoje miejsce pani Jackson z ojczymem Percego Paul’em zaczęli wnosić talerze z
potrawą. Obiad okazał się być przepyszny, a po tym dostaliśmy kawę i kawałek
ciasta z orzechami.
- Co wy na to by iść się gdzieś rozerwać?? – zapytała Riley.
- Dla mnie brzmi świetnie. – odezwał się Percy.
Potem każdy po kolei wyrażał swoją chęć do uczestniczenia w
imprezie. Tylko Annabeth była jakaś cicha. Z tego co opowiadał mi Percy to Córka
Ateny bardzo lubiła rozmawiać z innymi i brać udział w zabawach i imprezach.
- Hej Ann!! Dlaczego nic nie mówisz?? – pierwszy raz do niej
powiedziałam użyłam jej przezwiska wśród przyjaciół i nawet mi się to podobało.
Dziewczyna spuściła swoją głowę tak, że jej złote loki stworzyły kurtynę wokół
jej twarzy ale ja widziałam jak na jej twarz wypłynął wielki czerwony
rumieniec.
- Rzecz w tym, że nie mam w co się ubrać na wyjście. Wszystkie
moje rzeczy zostały w San Francisco.
- No to nie mamy wyjścia. – powiedziała Ral – Idziemy na
Zakupy!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – zapiszczała, a moje uszy zaczęły mi krwawić. Jak
widać nie tylko mi, bo Annabeth też się skrzywiła na pisk mojej przyjaciółki.
- No co tak siedzicie??? IDZIEMY!!!
Ja i Annabeth jeszcze się ociągałyśmy zanim wstałyśmy na dobre.
- No to teraz mamy przesrane. – powiedziała, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
Annabeth
Jechałyśmy taksówką do największego Centrum Handlowego w Nowym
Jorku. Byłam tu kiedyś z Piper na zakupach gdy szukałyśmy odpowiedniego
prezentu dla Jasona ale wtedy zahaczyłyśmy zaledwie o kilka sklepów muzycnych i
kawiarnię na ostatnim piętrze omijając poprzednie cztery. Słyszałam, że w tej galerii
jest mega dużo drogich sklepów.
- Wiesz Riley. Wątpię żebyśmy kupiły nawet parę rękawiczek w tym
Centrum.
- Dziewczyna ty nie znasz moich możliwości. – powiedziała i
wyciągnęła z torebki swój portfel i pokazała nam z trzy platynowe karty. –
Każda bez limitu.
- Ale… jak…ty…???
- Jak ja to zrobiłam?? No cóż ojciec jest sławnym sędzią, a moja
macocha zarabia jako projektantka wnętrz.
- Woaa – tym razem było to Olivia.
- No dziewczyny. – powiedział kierowca – Jesteśmy na miejscu.
Należy się 6 dolarów.
Wyciągnęłam z kieszeni pieniądze i
podałam je taksówkarzowi i podziękowałam. Stanęłyśmy przed wielkimi szklanymi
drzwiami, które bez nawet najmniejszego skrzypnięcia otworzyły się.
Kilka godzin ( a dla mnie dni ) później
Po przejściu niezliczonych korytarzy i
sklepów zatrzymałyśmy się przed sklepem o nazwie Secret Night. Ral dumnym
krokiem weszła do pomieszczenia, a my za nią.
- Ona naprawdę musi kochać zakupy. –
powiedziałam.
- Ma naprawdę wielkiego bzika na punkcie
mody.
- Ethan!! – usłyszałyśmy wołanie naszej
przyjaciółki.
Z zaplecza wyszedł szczupły chłopak o
cerze białej jak mleko. Jego włosy były czekoladowo brązowe, a oczy niebiańsko
zielone. Wyglądał na około 25 może mniej lat ale gdy zobaczył kto go wezwał od
razu się rozpromienił.
- Hej!! Ral!! Co cię sprowadza w moje
skromne progi?? – zapytał, a Riley odpowiedziała mu najsłodszym głosem na jaki
potrafiła się zdobyć.
- Jedno słowo… IMPREZA.
- No to wszystko jasne. Chodźcie za mną.
Zaprowadził nas pomiędzy tysiącami
wieszaków na których wisiały najróżniejsze kreacje. W końcu zatrzymaliśmy się
przy złotych wieszakach. Od razu w oczy rzuciła mi się miętowa sukienka. Była na grubych ramiączkach do pasa pokryta koronką. Koronkę kończył cieniutki pasek o odcień ciemniejszy od całej kreacji.
Ethan zauważył, że przyglądam się tej kreacji.
- Masz dobry gust. - powiedział. Oczywiście wiedziałam, że mam dobry gust ale to z powodu, że jedno wcielenie mojej matki było powiązane z krawiectwem.
- Weź ją i przymierz. - powiedział i wskazał mi przymierzalnie. Chwyciłam sukienkę i poszłam poszukać dziewczyn. Stały przy wejściu do przymierzalni z naręczem ubrań. jak przymierzyłam sukienkę okazała się być idealnie dopasowana do mojej talii. Dziewczyny, aż piszczały z radości.
- Proszę. - powiedziała Olivia podając mi pudełko.
W środku znajdowały się piękne miętowe szpilki z małymi kokardkami po bokach. Kolor butów był idealnie dopasowany do paska na sukience.
- No to ja mam stój, a wy?? - zapytałam gdy Ral wyszła z szatni. na sobie miała koronkową czerwoną sukienkę. Sukienka sięgała odrobinę ponad kolanami. Była bez rękawów, a Riley wyglądała w niej po prostu bosko. do tego miała dopasowane czarne koturny i czarną skórzaną kurtkę.
- Dziewczyno wyglądasz jakbyś szła na jakąś wystawę, a nie na imprezę. - skwitowała Olivia.
przymierzalni. - powiedziała i rzuciła w stronę Olivii czerwony materiał w czarną kratkę. po pięciu minutach Liv wyszła z za zasłony. na sobie miała czerwoną sukienkę w czarną kratę i czerwone szpilki.
Jak to powiedziałam wszystkie trzy zaczęłyśmy się śmiać. po zapłaceniu za wszystkie ciuchy i buty ruszyłyśmy do fryzjera i kosmetyczki. Po drodze jeszcze z Olivią kupiłyśmy pasujące płaszcze do naszych sukienek. Gdy weszłyśmy do fryzjera od razu podbiegła do nas dziewczyna o kruczo-czarnych włosach.
- W czym mogę służyć??
- Potrzebujemy jakiś fajnych fryzur na imprezę. - powiedziałam - Nie mamy wymagań po prostu nas zaskoczcie. Nawet możecie zawiązać nam oczy żebyśmy widziały dopiero końcowy efekt.
Jak to powiedziałam oczy dziewczyny zrobiły się tak duże jakby zaraz miały wpaść z oczodołów. Zdołała wydusić tylko jedno słowo.
- Zapraszam.
Jak poprosiłam tak się stało. Fryzjerzy zawiązali nam oczy chustkami i zajęli się naszymi włosami. po dla mnie nieokreślonym czasie w końcu fryzjerzy ściągnęli nam chustki z oczy. Wszystkie trzy wytrzeszczyłyśmy oczy tak jak niedawno dziewczyna, która nas witała. Moje włosy upięte były w niskiego koka, a nad nim wił się warkocz.
Kilka moich złotych loków wisiało spokojnie na mojej twarzy. Jasne włosy Liv były zaczesane w wysokiego kucyka. Oprócz tego na jej głowie znalazło się parę jaśniejszych warkoczyków. Dopiero teraz zauważyłam, że dziewczyna ma tatuaż na karku. Tatuaż przedstawiał sześcioramienną gwiazdę.
- Nie mówiłaś, że masz tatuaż!!! - powiedziała z wyrzutem Riley, której włosy zostały zakręcone lokówką.
- Nie było okazji. - powiedziała z obojętnością w oczach.
- I jak podobają się fryzury?? - zapytała jedna ze stylistek??
- Są genialne. - powiedziałam i poszłyśmy zapłacić.
- No wracajmy. - powiedziała Liv - jest 19.00, a klub otwierają o 21.00.
- A tak właściwie to do jakiego klubu my idziemy???
- No to chyba jasne. - powiedziała Ral - do Midnight Fall.
&&&&&&
Siedziałam przed toaletką w pokoju Liv, która mnie torturowała nakładając już piętnaście minut tapetę na twarz. Może piętnaście minut to dla was mało ale dla mnie to była prawdziwa udręka. Na sobie miałam szary szlafrok, a pod nim czarny koronkowy zestaw, który kupiłam pod przymusem moich nowych przyjaciółek po pretekstem, że Percemu się spodoba.
- No gotowe!! - powiedziała Córka Artemidy, a ja spojrzałam w lustro. Nie uwierzyłam co zobaczyłam w od biciu. Przede mną siedziała wysoka szczupła blondynka o niesamowicie podkreślającym jej oczy makijażem.
- Na Afrodytę!! Jesteś niesamowita!!
- Dużo ludzi mi to mówi. - powiedziała - A teraz idź się przebrać.
Po chwili całą trójką schodziłyśmy po schodach. Na dole czekali już ubrani chłopcy. Percy miał czarne spodnie, glany, miętowy podkoszulek; który idealnie podkreślał jego umięśniony tors i czarną skórzaną kurtkę. Jego włosy były lekko ułożone na żelu w artystyczny nieład. tak jak przeczułam chłopakom opadły kopary. Każdy z nas dokładnie przejechał nas wzrokiem od stup do głów.
- Zamknijcie usta bo muchy wam nalecą. - powiedziała Ral.
Podeszłam do Percego, który objął mnie w pasie.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha.
- TY też niczego sobie. - Po tym wyszliśmy z budynku i udaliśmy się do klubu w przyjemnej ciszy.
I jest pierwsza część ósmego rozdziału;) Trochę nudnawy mi wyszedł ale obiecuję, że akcja zacznie się kręcić w drugiej części. zapraszam do komentowania i zostawienia po sobie śladu.
Marcy Grace;)
Jeszcze raz dziękuję za dedykt ostatniego rozdziału. Tam również zostawiłam koma(choć wątpię żeby kogo kolwiek interesuję:). I love miętowy więc stylizacja Any była cudna. Zresztą nie tylko Any reszta też była super mega ekstra genialna. Ale co ja tu będę gadać o moich gustach modowych. Rozdział super mega ekstra fajny.
OdpowiedzUsuńMiłych wakacji i weny
Ana2003