piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 5 '' Nowa szansa ''

Percy

Jej oczy zaczęły się powoli otwierać, a ja poczułem, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech od trzech dni. Szybko położyłem  ją na ziemi, a sam wstałem i ruszyłem w stronę Mrocznego.
- Hej Percy! - powiedział Nico.
- Zatrzymaj się Szeregowy Glonie! - krzyknęła Thalia - W tył zwrot i masz nam powiedzieć dlaczego nie zostaniesz przy swojej dziewczynie!!!
- Nic nie rozumiesz! - powiedziałem cicho ale na tyle głośno żeby ta jędza mnie usłyszała.
- To mnie oświeć!!
Nie chciało mi się wszystkiego tłumaczyć więc zacząłem przygotowywać Mrocznego do drogi. Gdy już miałem wsiadać na pegaza Mroczny zrobił coś czego nigdy nie zrobił. Po prostu zrzucił mnie z siebie.
~ No co?? Czym sobie zasłużyłem??
~ Nie pozwolę żebyś poleciał na mnie z powrotem na drugi koniec kraju i zostawił szefową Annabeth w takim stanie!
~ Ale ty nie rozumiesz!! Ona nie chce mnie znać!! Zerwała ze mną!! Przyjechałem tylko po to bo Nico mi powiedział, że Annabeth ma myśli samobójcze. Jak ja jej nie mogę mieć to dlaczego jej rodzina ma ją stracić?? Ja jestem tylko jedną osobą. A jej cała rodzina to około kilkadziesiąt osób. Na pewno sobie poradzi.
Jak to powiedziałem usłyszałem głos dziewczyny ale nie Annabeth czy Thali. Głos wydobył się z Blondwłosej dziewczyny z brązowymi oczami.
- Percy Jackson. Tak??
Nic nie odpowiedziałem tylko nieznacznie pokiwałem głową.
- Annabeth przez kilkanaście dobrych godzin przesiedziała na deszczu. Nic nie jadła, nic nie piła ogólnie mało się odzywała. Tylko raz żeby nam opowiedzieć co się stało. Była zdruzgotana. Może jestem córką Wenus ale nie wiem co by się musiało stać żebyście się pogodzili. Ale teraz na to nie ma już czasu bo nie pozwolę ci skrzywdzić mojej przyjaciółki jeszcze raz.
- Jak się nazywasz??
- Jestem Nina Evans.
- Dużo o tobie słyszałem. Annabeth mówiła mi, że masz niesamowity dar mówienia. - ciągnąłem nadal stojąc przy Mrocznym. - Ale nie sądziłem, że dziecko Wenus potrafi...
- Percy?? - przerwałem gdy usłyszałem cichy głos Ann. Musiałem chyba całą siłą woli nie podejść do niej i jej nie przytulić i jej nie pocałować. Dopiero wtedy gdy się podniosła i nie dała rady się utrzymać szybko do niej podbiegłem i złapałem ją w ostatniej chwili.
- Percy. - zaczęła ale ja jej przerwałem.
- Tak wiem już sobie idę!
- Nie, nie zostań! Proszę! Przepraszam cię za to co ci zrobiłam. Przepraszam, że byłam... Byłam taka jak Drew. Wybaczysz mi?? Nie myślę, że będziesz się chciał przyjaźnić z taką zołzą jak ja ale proszę wybacz mi!! - powiedziała już błagalnym tonem.
- Wiesz, że już ci wybaczyłem. - powiedziałem i delikatnie ją pocałowałem na szczęście ona oddała pocałunek - Pomóc ci wstać??
Annie tylko kiwnęła głową, a ja lekko ją przytrzymując poprowadziłem w dół schodami i położyłem ją w jej ciepłym i wygodnym łóżku, a sam usadowiłem się na fotelu i popadłem w objęcia Morfeusza.

Znajdowałem się w długim korytarzu. Jak rozglądałem się po korytarzu zobaczyłem siebie tylko trochę starszego i Annabeth, która było nieco podenerwowana. Starszy ja i Annabeth zmierzali w stronę dwóch drzwi. Jedne były niebiesko-srebrne z trójzębem, a drugie były szare z czarnymi elementami oraz z sową na drzwiach. Starszy ja i Ann zapukali do pokojów i odsunęli się parę kroków. Po kilku sekundach w drzwiach widniało po kilka strzał i mieczy. Herosi nie zważając na to zapukali jeszcze raz. Teraz w obydwu drzwiach pojawiły się sztylety.
- Trzeba przy najbliższej okazji zabić Clarisse i Kaiego za danie tak bogatego arsenału broni naszym dzieciom. - powiedział starszy ja.
- Jest jeden punkt pocieszenia. - powiedziała Annabeth - Rzucają już sztyletami to znaczy, że miecze i strzały się im skończyły.
- Znasz ich! Jak skończą się sztylety ulotnią się albo zaczną rzucać cyrklami, nożyczkami albo co gorsza scyzorykami.
- Są bardziej pomysłowi niż my kiedy byliśmy w ich wieku.
- To prawda ale po co oni się znowu pokłócili??
- A diabeł wie! A teraz idź do swojej córki i zapytaj się dlaczego ma dość swojego brata.

Hallo!! Stop!! Ja nie mam córki ani syna!! To znaczy, że to musi być... przyszłość.

Starszy Percy wszedł do pokoju za niebieskimi drzwiami w których tkwiły sztylety i strzały, a ja postanowiłem mu potowarzyszyć.


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijCVNIKZRBBkt7Gtu007TKA57WVTMYe2_B3y8gXcfSDCeM6-KUlvixowLyG0dWF3YIupZ_wtkAOSoI2ekvHsCustaHCXYdMP8CZ90DEj0SQ3VGMUuPtlCfZP2yyDt-F_SP-_dQ7pSdPY7d/s400/blogger-image-1195797488.jpg

Pokój był niebiesko - biały. Na środku stało łóżko, a na nim oparta była fioletowa gitara. Meble były zrobione z jasno-ciemnego drewna z białymi drzwiczkami. Nikogo w środku nie było. Rozglądałem się po pokoju gdy usłyszałem wyciągany sztylet. Starszy ja spojrzał w górę. Na belce pod sufitem siedziała dziewczyna, która miała około dwunastu lat. Jej sztylet połyskiwał złotą barwą.

- Cesarskie złoto.

Na sobie miała krótkie spodenki i górę od stroju kąpielowego.
- No tak! - powiedział starszy ja - Zapomniałem, że Liam cię nauczył wspinać.
- Liam pamięta przynajmniej o moich urodzinach w porównaniu do was!! - krzyknęła, skoczyła z belki i wyskoczyła przez okno i zanurzyła się w ocenie który był zaraz obok. 
- Ja nie mogę!! Ona jest bardziej uparta ode mnie. - powiedział do siebie i wskoczył do wody za swoją córką. Nie miałem dużego wyjścia więc skoczyłem do krystalicznie czystej wody. Starszy ja rozglądał się gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na dziewczynie, która siedziała ze szkicownikiem w ręku. Jej czarno-złote włosy falowały w wodzie, a ręka poruszała się pewnie z zaciśniętym ołówkiem. Percy popłynął w stronę dziewczyny, a ja bardzo chciałem usłyszeć o czym rozmawiają.
- Nie nie wrócę dopóki Caleb mnie nie przeprosi. To że jest starszy o rok to nie znaczy, że jest lepszy!!
- Widzę, że tu nie poszło tylko o urodziny??
- Zwariowałeś?? Tu poszło o coś wiele gorszego!! Pokłóciliśmy się o jakąś błahostkę jakiś tydzień temu. Zaczęliśmy się bić, a Caleb wbił mi sztylet w ramię.
- Co zrobił????? - powiedział z furią Percy - Jak ja dorwę tego mojego pierworodnego!!!!
- Nie tato!! Proszę!! Właśnie o to wszystko chodzi. Caleb powiedział mi, że jestem za mało odważna, żeby zabić potwora, że jak on mi coś zrobi to od razu lecę do ciebie albo do mamy!!
Jak dziewczyna to powiedziała, a woda wzburzyła się tak, że na górze musiał szaleć niesamowity sztorm.
- Coooooooooo???
Usłyszałem wrzask. Starszy Ja spadł na kolana, a dziewczyna szybko do niego podbiegła, żeby mu pomóc. Wtedy za glonów wyszedł nie kto inny jak...

- Tata!!

- Tato proszę cię możesz odrobinę ciszej??? Zapomniałeś, że twój głos jeszcze siedzi w mojej głowie??
- Nie uspokoję się póki Natalie mi zaraz wszystkiego nie powie. - powiedział Posejdon - Natalie Luno Jackson. Masz mi coś do powiedzenia???
Dziewczyna tylko przewróciła oczami i wszystko opowiedziała.
- Aaaa. - powiedział Posejdon - Dobrze namieszam mu trochę w głowie, a teraz zamknij oczy. Natalie wykonała polecenie. Posejdon podszedł do niej i wyciągnął mały pakunek i wsadził go do ręki dziewczyny.
- A teraz otwórz oczy i sprawdź czy ci się podoba.
Dziewczyna otworzyła prezent. 

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge8kUNWZwnuQZ_CPn8ouSFKiJ94qwLNyFrhpFDWuDScsDb1HcbTHZPpPIsUOIxU2SZNVDuCt5FlZIxH7sZiFY7-mbH292J1_ueaesoxSl8kMFK8Ni65dZzai3XAal-_NdSfuStBzdGZwE6/s640/blogger-image--142242784.jpg
W pudełku był biały zegarek na białej bransolecie ze skóry. Wskazówki były czarno - białe. Nie miał żadnych ozdobników. Jak dziewczyna go zobaczyła od razu rzuciła się Posejdonowi na szyję.
- Jest piękny!! Dzięki Dziadku!!!
- Cieszę, że ci się podoba ale najlepsze jeszcze przed nami. Naciśnij tarczę zegarka.
Natalie zrobiła tak jak kazał jej Posejdon. Po naciśnięciu zegarek zmienił się piękną zbroję. Zbroja była biała, a z końca wystawała granatowa jak niebo nocą peleryna z kapturem.
- Przyznaj się!! 
- A do czego?
- Dziadku nie udawaj wiem, że ktoś ci pomógł w przygotowaniu takiego prezentu!
- No synu. - zwrócił się do Starszego mnie - Masz bardzo mądrą córkę!!
- To po mamie. - powiedział Percy.
- No tak bo to Caleb odziedziczył twoją głupotę tato! - jak Natalie to powiedziała ona i Władca Mórz wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem.
- Idźcie już! Annabeth na pewno się o was martwi!
- Pa tato.
- A my. - teraz Posejdon zwrócił się do dziewczyny - Widzimy się za tydzień, a i jeszcze jedno jak chcesz żeby zbroja zniknęła wystarczy, że dotkniesz ochraniacze na ręce.
- Okey!! Dzięki Dziadku za najlepszy prezent jak kiedykolwiek dostałam!! - powiedziała i ostatni raz przytuliła Boga i ruszyła z Percym w stronę powierzchni. Ja też się Odwróciłem i już chciałem się obudzić gdy...

- Ty nigdzie nie idziesz Perseuszu Jacksonie!!
~ Dlaczego to zawsze muszę być ja??
- Dlaczego mi to pokazałeś??
- Żebyś miał nauczkę, że o miłość trzeba walczyć, że jak kochasz to patrz ile możesz mieć, a dzisiaj rano po prostu chciałeś wrócić do Nowego Jorku od tak.
- Ale... ja...
- Nie próbuj się tłumaczyć. - powiedział i się rozpłynął w wodzie, a ja poczułem, że moje oczy się powoli otwierają.
- PAMIĘTAJ!!!!! - usłyszałem po raz ostatni.

Annabeth

Powoli otworzyłam oczy. Głowa bolała mnie jakbym spadła z drugiego piętra. Dziwne bo wszystko dokładnie wiedziałam co się stało. Popatrzyłam na fotel, który stał w innym miejscu niż zawsze. Pewnie Percy musiał go przestawić, żeby być blisko mnie. Nie chciałam go budzić bo miał słodki uśmieszek na twarzy więc postanowiłam się iść wykąpać. Otworzyłam szafę. Była jesień więc z szafy wyciągnęłam czarne spodnie, biało - czarną bluzkę z napisem MEGA STAR, smerfetkę, trampki, idealnie dobrane bransoletki i komin. ( chciałem się przejść ;) )


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjA7cQojJU-3IgTBmi25VOVQdUy4QQZ9oDHX1ed2Heejb6d3q8jnjHpuB5j6HeBlS_h7Tqjt5uBM3Da-pviXTSkQqE7LKwKI6W3RB671_IQenelJ-23jE_7UwPF7Cn-M-D6dHkSGY7_1dTO/s640/blogger-image-1514530269.jpg
Chwyciłam ubrania i ruszyłam z nim do łazienki. Zdjęłam piżamę i ruszyłam pod prysznic. Pozwoliłam, żeby woda obmyła całe moje ciało. Po prysznicu, umyłam zęby i  ubrałam się w wybrane ciuchy. Moje włosy starannie ułożyłam pod czapką i wyszłam z łazienki. Gdy mój wzrok padł na fotel nikogo tam nie było. Rozglądnęłam się po pokoju. Odetchnęłam ulgą. Percy stał przy szafce ze zdjęciami i oglądał, każde dokładnie i powoli ( jak na człowieka z ADHD ). Po chwili jego wzrok zatrzymał się na zdjęciu, które zrobiliśmy po pokonaniu Kronosa. Ja, Percy, Clarisse i jeszcze parę osób. Cicho do niego podeszłam i przytuliłam się do jego pleców. Chłopak lekko drgnął ale mnie nie odepchnął. Czułam jego uśmiech. Odwrócił się do mnie. Jego usta były bardzo blisko moich. Po sekundzie nie było już wolnej przestrzeni tylko... my. Gdy się od siebie odsunęliśmy. Percy zdziwił się na widok mojego ubioru.
- A panienka gdzie się wybiera??
- Na obiad! Jest 3.00 po południu, a ja nic o rana nie jadłam.
- Poczekaj pięć minut. Idę z tobą.
- Dobrze ale śpiesz się!! Czekam tylko pięć minut. Start!!!!
Chłopak ruszył w stronę łazienki, a ja nacisnęłam schowany przycisk, żeby otworzyć schowek za obrazem. Moim oczom ukazał się cały arsenał broni idealnie wypolerowanej. Stanęłam na szafką i zaczęłam przebierać w sztyletach  i mieczach. Jak chowałam dziesiąty sztylet do buta ( nie pytajcie jak to zrobiłam ) usłyszałam otwierające się drzwi więc na koniec chwyciłam miecz z kości smoka i niebiańskiego spiżu. Zdjęłam pochwę z wieszaka i zamknęłam szafkę.
- Idziemy na obiad, a nie na polowanie. - usłyszałam głos Percego. Odwróciłam się w jego stronę ale z jego włosami było coś nie tak. Były za bardzo poukładane. Więc podeszłam do niego i przejechałam ręką po jego włosach trochę je rozczochrałam.
- Gotowa??
Ja tylko kiwnęłam głową i ruszyłam z Percym na obiad. Ledwo przeszliśmy trzy przecznicę gdy pod moim nogami wylądował...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz