Percy
Jej oczy zaczęły się powoli otwierać, a ja poczułem, że na mojej
twarzy pojawia się uśmiech od trzech dni. Szybko położyłem ją na ziemi, a
sam wstałem i ruszyłem w stronę Mrocznego.
- Hej Percy! - powiedział Nico.
- Zatrzymaj się Szeregowy Glonie! - krzyknęła Thalia - W tył zwrot
i masz nam powiedzieć dlaczego nie zostaniesz przy swojej dziewczynie!!!
- Nic nie rozumiesz! - powiedziałem cicho ale na tyle głośno żeby
ta jędza mnie usłyszała.
- To mnie oświeć!!
Nie chciało mi się wszystkiego tłumaczyć więc zacząłem
przygotowywać Mrocznego do drogi. Gdy już miałem wsiadać na pegaza Mroczny
zrobił coś czego nigdy nie zrobił. Po prostu zrzucił mnie z siebie.
~ No co?? Czym sobie zasłużyłem??
~ Nie pozwolę żebyś poleciał na mnie z powrotem na drugi koniec
kraju i zostawił szefową Annabeth w takim stanie!
~ Ale ty nie rozumiesz!! Ona nie chce mnie znać!! Zerwała ze mną!!
Przyjechałem tylko po to bo Nico mi powiedział, że Annabeth ma myśli
samobójcze. Jak ja jej nie mogę mieć to dlaczego jej rodzina ma ją stracić?? Ja
jestem tylko jedną osobą. A jej cała rodzina to około kilkadziesiąt osób. Na
pewno sobie poradzi.
Jak to powiedziałem usłyszałem głos dziewczyny ale nie Annabeth
czy Thali. Głos wydobył się z Blondwłosej dziewczyny z brązowymi oczami.
- Percy Jackson. Tak??
Nic nie odpowiedziałem tylko nieznacznie pokiwałem głową.
- Annabeth przez kilkanaście dobrych godzin przesiedziała na
deszczu. Nic nie jadła, nic nie piła ogólnie mało się odzywała. Tylko raz żeby
nam opowiedzieć co się stało. Była zdruzgotana. Może jestem córką Wenus ale nie
wiem co by się musiało stać żebyście się pogodzili. Ale teraz na to nie ma już
czasu bo nie pozwolę ci skrzywdzić mojej przyjaciółki jeszcze raz.
- Jak się nazywasz??
- Jestem Nina Evans.
- Dużo o tobie słyszałem. Annabeth mówiła mi, że masz niesamowity
dar mówienia. - ciągnąłem nadal stojąc przy Mrocznym. - Ale nie sądziłem, że
dziecko Wenus potrafi...
- Percy?? - przerwałem gdy usłyszałem cichy głos Ann. Musiałem
chyba całą siłą woli nie podejść do niej i jej nie przytulić i jej nie
pocałować. Dopiero wtedy gdy się podniosła i nie dała rady się utrzymać szybko
do niej podbiegłem i złapałem ją w ostatniej chwili.
- Percy. - zaczęła ale ja jej przerwałem.
- Tak wiem już sobie idę!
- Nie, nie zostań! Proszę! Przepraszam cię za to co ci zrobiłam.
Przepraszam, że byłam... Byłam taka jak Drew. Wybaczysz mi?? Nie myślę, że
będziesz się chciał przyjaźnić z taką zołzą jak ja ale proszę wybacz mi!! -
powiedziała już błagalnym tonem.
- Wiesz, że już ci wybaczyłem. - powiedziałem i delikatnie ją
pocałowałem na szczęście ona oddała pocałunek - Pomóc ci wstać??
Annie tylko kiwnęła głową, a ja lekko ją przytrzymując
poprowadziłem w dół schodami i położyłem ją w jej ciepłym i wygodnym łóżku, a
sam usadowiłem się na fotelu i popadłem w objęcia Morfeusza.
Znajdowałem się w długim korytarzu. Jak rozglądałem się po
korytarzu zobaczyłem siebie tylko trochę starszego i Annabeth, która było nieco
podenerwowana. Starszy ja i Annabeth zmierzali w stronę dwóch drzwi. Jedne były
niebiesko-srebrne z trójzębem, a drugie były szare z czarnymi elementami oraz z
sową na drzwiach. Starszy ja i Ann zapukali do pokojów i odsunęli się parę
kroków. Po kilku sekundach w drzwiach widniało po kilka strzał i mieczy. Herosi
nie zważając na to zapukali jeszcze raz. Teraz w obydwu drzwiach pojawiły się
sztylety.
- Trzeba przy najbliższej okazji zabić Clarisse i Kaiego za danie
tak bogatego arsenału broni naszym dzieciom. - powiedział starszy ja.
- Jest jeden punkt pocieszenia. - powiedziała Annabeth - Rzucają
już sztyletami to znaczy, że miecze i strzały się im skończyły.
- Znasz ich! Jak skończą się sztylety ulotnią się albo zaczną
rzucać cyrklami, nożyczkami albo co gorsza scyzorykami.
- Są bardziej pomysłowi niż my kiedy byliśmy w ich wieku.
- To prawda ale po co oni się znowu pokłócili??
- A diabeł wie! A teraz idź do swojej córki i zapytaj się dlaczego
ma dość swojego brata.
Hallo!! Stop!! Ja nie mam córki ani syna!! To znaczy, że
to musi być... przyszłość.
Starszy Percy wszedł do pokoju za niebieskimi drzwiami w których
tkwiły sztylety i strzały, a ja postanowiłem mu potowarzyszyć.
Pokój był niebiesko - biały. Na środku
stało łóżko, a na nim oparta była fioletowa gitara. Meble były zrobione z
jasno-ciemnego drewna z białymi drzwiczkami. Nikogo w środku nie było.
Rozglądałem się po pokoju gdy usłyszałem wyciągany sztylet. Starszy ja spojrzał
w górę. Na belce pod sufitem siedziała dziewczyna, która miała około dwunastu
lat. Jej sztylet połyskiwał złotą barwą.
- Cesarskie złoto.
Na sobie miała krótkie spodenki i górę od
stroju kąpielowego.
- No tak! - powiedział starszy ja -
Zapomniałem, że Liam cię nauczył wspinać.
- Liam pamięta przynajmniej o moich
urodzinach w porównaniu do was!! - krzyknęła, skoczyła z belki i wyskoczyła
przez okno i zanurzyła się w ocenie który był zaraz obok.
- Ja nie mogę!! Ona jest bardziej uparta
ode mnie. - powiedział do siebie i wskoczył do wody za swoją córką. Nie miałem
dużego wyjścia więc skoczyłem do krystalicznie czystej wody. Starszy ja
rozglądał się gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na dziewczynie, która
siedziała ze szkicownikiem w ręku. Jej czarno-złote włosy falowały w wodzie, a
ręka poruszała się pewnie z zaciśniętym ołówkiem. Percy popłynął w stronę
dziewczyny, a ja bardzo chciałem usłyszeć o czym rozmawiają.
- Nie nie wrócę dopóki Caleb mnie nie
przeprosi. To że jest starszy o rok to nie znaczy, że jest lepszy!!
- Widzę, że tu nie poszło tylko o
urodziny??
- Zwariowałeś?? Tu poszło o coś wiele
gorszego!! Pokłóciliśmy się o jakąś błahostkę jakiś tydzień temu. Zaczęliśmy
się bić, a Caleb wbił mi sztylet w ramię.
- Co zrobił????? - powiedział z furią
Percy - Jak ja dorwę tego mojego pierworodnego!!!!
- Nie tato!! Proszę!! Właśnie o to
wszystko chodzi. Caleb powiedział mi, że jestem za mało odważna, żeby zabić
potwora, że jak on mi coś zrobi to od razu lecę do ciebie albo do mamy!!
Jak dziewczyna to powiedziała, a woda
wzburzyła się tak, że na górze musiał szaleć niesamowity sztorm.
- Coooooooooo???
Usłyszałem wrzask. Starszy Ja spadł na
kolana, a dziewczyna szybko do niego podbiegła, żeby mu pomóc. Wtedy za glonów
wyszedł nie kto inny jak...
- Tata!!
- Tato proszę cię możesz odrobinę
ciszej??? Zapomniałeś, że twój głos jeszcze siedzi w mojej głowie??
- Nie uspokoję się póki Natalie mi zaraz
wszystkiego nie powie. - powiedział Posejdon - Natalie Luno Jackson. Masz mi
coś do powiedzenia???
Dziewczyna tylko przewróciła oczami i
wszystko opowiedziała.
- Aaaa. - powiedział Posejdon - Dobrze
namieszam mu trochę w głowie, a teraz zamknij oczy. Natalie wykonała polecenie.
Posejdon podszedł do niej i wyciągnął mały pakunek i wsadził go do ręki
dziewczyny.
- A teraz otwórz oczy i sprawdź czy ci się
podoba.
Dziewczyna otworzyła prezent.
W pudełku był biały zegarek na białej
bransolecie ze skóry. Wskazówki były czarno - białe. Nie miał żadnych
ozdobników. Jak dziewczyna go zobaczyła od razu rzuciła się Posejdonowi na
szyję.
- Jest piękny!! Dzięki Dziadku!!!
- Cieszę, że ci się podoba ale najlepsze
jeszcze przed nami. Naciśnij tarczę zegarka.
Natalie zrobiła tak jak kazał jej
Posejdon. Po naciśnięciu zegarek zmienił się piękną zbroję. Zbroja była biała,
a z końca wystawała granatowa jak niebo nocą peleryna z kapturem.
- Przyznaj się!!
- A do czego?
- Dziadku nie udawaj wiem, że ktoś ci
pomógł w przygotowaniu takiego prezentu!
- No synu. - zwrócił się do Starszego mnie
- Masz bardzo mądrą córkę!!
- To po mamie. - powiedział Percy.
- No tak bo to Caleb odziedziczył twoją
głupotę tato! - jak Natalie to powiedziała ona i Władca Mórz wybuchnęli
niekontrolowanym śmiechem.
- Idźcie już! Annabeth na pewno się o was
martwi!
- Pa tato.
- A my. - teraz Posejdon zwrócił się do
dziewczyny - Widzimy się za tydzień, a i jeszcze jedno jak chcesz żeby zbroja
zniknęła wystarczy, że dotkniesz ochraniacze na ręce.
- Okey!! Dzięki Dziadku za najlepszy
prezent jak kiedykolwiek dostałam!! - powiedziała i ostatni raz przytuliła Boga
i ruszyła z Percym w stronę powierzchni. Ja też się Odwróciłem i już chciałem
się obudzić gdy...
- Ty nigdzie nie idziesz Perseuszu
Jacksonie!!
~ Dlaczego to zawsze muszę być ja??
- Dlaczego mi to pokazałeś??
- Żebyś miał nauczkę, że o miłość trzeba
walczyć, że jak kochasz to patrz ile możesz mieć, a dzisiaj rano po prostu
chciałeś wrócić do Nowego Jorku od tak.
- Ale... ja...
- Nie próbuj się tłumaczyć. - powiedział
i się rozpłynął w wodzie, a ja poczułem, że moje oczy się powoli otwierają.
- PAMIĘTAJ!!!!! - usłyszałem po raz
ostatni.
Annabeth
Powoli otworzyłam oczy. Głowa bolała mnie
jakbym spadła z drugiego piętra. Dziwne bo wszystko dokładnie wiedziałam co się
stało. Popatrzyłam na fotel, który stał w innym miejscu niż zawsze. Pewnie
Percy musiał go przestawić, żeby być blisko mnie. Nie chciałam go budzić bo
miał słodki uśmieszek na twarzy więc postanowiłam się iść wykąpać. Otworzyłam
szafę. Była jesień więc z szafy wyciągnęłam czarne spodnie, biało - czarną
bluzkę z napisem MEGA STAR, smerfetkę, trampki, idealnie dobrane bransoletki i
komin. ( chciałem się przejść ;) )
Chwyciłam ubrania i ruszyłam z nim do
łazienki. Zdjęłam piżamę i ruszyłam pod prysznic. Pozwoliłam, żeby woda obmyła
całe moje ciało. Po prysznicu, umyłam zęby i ubrałam się w wybrane
ciuchy. Moje włosy starannie ułożyłam pod czapką i wyszłam z łazienki. Gdy mój
wzrok padł na fotel nikogo tam nie było. Rozglądnęłam się po pokoju.
Odetchnęłam ulgą. Percy stał przy szafce ze zdjęciami i oglądał, każde
dokładnie i powoli ( jak na człowieka z ADHD ). Po chwili jego wzrok zatrzymał
się na zdjęciu, które zrobiliśmy po pokonaniu Kronosa. Ja, Percy, Clarisse i
jeszcze parę osób. Cicho do niego podeszłam i przytuliłam się do jego pleców.
Chłopak lekko drgnął ale mnie nie odepchnął. Czułam jego uśmiech. Odwrócił się
do mnie. Jego usta były bardzo blisko moich. Po sekundzie nie było już wolnej
przestrzeni tylko... my. Gdy się od siebie odsunęliśmy. Percy zdziwił się na
widok mojego ubioru.
- A panienka gdzie się wybiera??
- Na obiad! Jest 3.00 po południu, a ja
nic o rana nie jadłam.
- Poczekaj pięć minut. Idę z tobą.
- Dobrze ale śpiesz się!! Czekam tylko
pięć minut. Start!!!!
Chłopak ruszył w stronę łazienki, a ja
nacisnęłam schowany przycisk, żeby otworzyć schowek za obrazem. Moim oczom
ukazał się cały arsenał broni idealnie wypolerowanej. Stanęłam na szafką i
zaczęłam przebierać w sztyletach i mieczach. Jak chowałam dziesiąty
sztylet do buta ( nie pytajcie jak to zrobiłam ) usłyszałam otwierające się
drzwi więc na koniec chwyciłam miecz z kości smoka i niebiańskiego spiżu.
Zdjęłam pochwę z wieszaka i zamknęłam szafkę.
- Idziemy na obiad, a nie na polowanie. -
usłyszałam głos Percego. Odwróciłam się w jego stronę ale z jego włosami było
coś nie tak. Były za bardzo poukładane. Więc podeszłam do niego i przejechałam
ręką po jego włosach trochę je rozczochrałam.
- Gotowa??
Ja tylko kiwnęłam głową i ruszyłam z
Percym na obiad. Ledwo przeszliśmy trzy przecznicę gdy pod moim nogami
wylądował...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz