Olivia
~ Ostatnia
lekcja! No przedostatnia ale ostatnia na której się trzeba jakoś specjalnie
uczyć.
Ledwo
zaczęliśmy rok szkolny, a już dokopali na tyle zadania, że nawet Cerber
by się przestraszył ( uwierzcie wiem co mówię ). Naszą wychowawczynią jest
przesympatyczna pani od Łaciny. Pani Warner jest chyba najlepszą nauczycielką w
całej szkole. Jak już zapewne pan śpioch ( Percy ) wam powiedział, że chodzę z
nim do 12c. W mojej klasie jest parę modniś, sportowców i kujonów. A ja razem z
Percym, Riley ( koleżanka z ławki ), Joshem i Kai ( koreańczyk ) należymy do
grupy normalsów. To znaczy, że nie jesteśmy jakoś ekstra ubrani, nie mamy
jakiegoś ogromnego mózgu i nie jesteśmy jakoś specjalnie wysportowani ( nie
licząc Percego bo on jest umięśniony i to bardzo). Jak tak rozmyślałam i
opowiadałam o mojej klasie zadzwonił dzwonek.
- Na zadanie
opiszcie jedno sławne miejsce w Ameryce! Może być na pendrive! Szczególnie pan
panie Jackson i pani Luce.
5 minut później
- To dopiero
koszmar!! Dopiero co zaczął się rok szkolny, a my już mamy więcej zadania
domowego niż studenci!! - odezwała się Riley.
- Nie jest
tak źle Ral!!
- To, że ty
lubisz szkołę Kai to nie znaczy, że wszyscy to lubią.
Kłóciliby
się tak do upadłego gdyby dzwonek nie zadzwonił. " Uratowani przez gong
". To przysłowie ma rację. Wracając do Riley i Kaiego nadal się kłócili.
Musiałam wkroczyć do akcji.
- Dość
tego!! - krzyknęłam - Mam po dziurki w nosie waszych kłótni!! I jakbyście nie
zauważyli dzwonek ma lekcje był dobre 5 minut temu więc proszę wejdzie do klasy
i się zamknijcie!! Z minami jakby szli na zgilotynowanie weszli do klasy.
Godzina wychowawcza minęła nam w bardzo śmiesznej atmosferze. Po lekcjach Josh
i Kai ruszyli w stronę 47, a ja, Riley i Percy poszliśmy w stronę 55. Ral
mieszkała 52.
- Hej
dziewczyny! Ja muszę iść pomóc mamie w kawiarni.
- To super!
Pomożemy ci, a przy okazji odrobimy tą masę zadania domowego! - powiedziałam.
- Jestem za
i tak przy okazji napijemy się jakiejś dobrej kawy.
- To jak
Percy?? Zgadzasz się??
- Niech wam
będzie! Idziemy na róg 8 Alei i 53!
- Tak jest
panie kapitanie! - powiedziałam razem z Riley i obie zaczęłyśmy się śmiać.
10 minut później
Byliśmy przy
kawiarni gdzie pracowała mama Percego. Po drodze zrobiliśmy tonę zdjęć gdzie
się wygłupiamy i śmiejemy z sucharów Percego. Oczywiście połowa tych zdjęć
poszła już na Facebooka :) Gdy weszliśmy ramię w ramię do kawiarni zamurowało
mnie. Pierwszy raz tam byłam ale wiedziałam, że będę stałym klientem.
Kawiarnia
była urządzona w czarnych i białych barwach. Na czarnej ścianie były śmieszne
cytaty i
![]() |
obrazki. Sama kawiarnia nie była mega duża ale w sam raz. Za ladą z drewna
przy której stała duża kolejka była mama Percego. Widząc jak jest zapracowana
szybko poszliśmy jej pomóc. Rzuciliśmy nasze plecaki na zaplecze, ubraliśmy
fartuchy i zaczęliśmy przyjmować i realizować zamówienia. Po nie całych 10
minutach tłum który był przy ladzie rozszedł się po całej kawiarni albo wyszła.
Jak się rozglądałam po pomieszczeniu Riley już zaczęła przepytywać i odrabiać
zadanie z Percym. Nie miałam co do roboty więc sięgnęłam po swój plecak,
wyciągnęłam książki z chemii i przysiadłam się do tych co niby tak nie znoszą
szkoły. Po długim, bardzo długim czasie uporaliśmy się z zadaniami. Mama
Percego przyniosła nam gorące cappucino ( dla mnie z karmelem ) i ciasteczka z
cynamonem. Mówiąc:
- Na koszt firmy. Za ciężką i wartościową pracę.
My już wtedy nie słuchając co mówi pani Jackson pochłanialiśmy ciastka i
kawę z takim zapałem jakby świat miał by się rozpaść. Jak skończyliśmy jeść
uznaliśmy, że czas najwyższy wracać do domu, a że przegrałam zakład z Percym,
że po jednej lekcji zacznie marudzić na szkołę musiałam pooglądać razem z nim
jakiś film. Na 54 pożegnaliśmy się z Raily i poszliśmy do mnie. Tato miał mieć
jakieś spotkanie do późna więc mieliśmy wolną chatę.
- To co oglądamy? - zapytałam przeszukując moją szafkę z płytami.
- Step up 3.
Ja się tylko uśmiechnęłam i wyciągnęłam płytę z pudełka.
Percy
Siedziałem z Liv na jej łóżku z miską popcornu i oglądaliśmy Step up 3.
Znam ten Film na pamięć ale nadal nie potrafię się nadziwić jak oni tańczą.
Pokój Liv był biały z czerwoną cegłą. Na sztaludze
stał telewizor, a przed nim sofa i stolik na kółkach. Gdy doszliśmy do
momentu kiedy Moose i Camile się godzą i tańczą coś zabrzęczało w moim plecaku.
Wiedziałem, że to mój komputer więc szybko go wyciągnąłem z plecaka i ruszyłem
w stronę kuchni. Jak go otworzyłem okazało się, że to dzwoni Annabeth na
Skaypie. Natychmiast odebrałem. Na ekranie pojawiła się zapłakana twarz mojej
Ann.
- Hej! Annie! Co się dzieje? - zapytałem czule.
- Nie mów, że nie wiesz! - powiedziała przez łzy - Już wyjechałam a ty
znalazłeś sobie inną!! Jak mogłeś!!!
- Annabeth ale to moja przyjaciółka!!
- Tak już to widzę!! Nie wierze ci!!!
- Percy???
Do kuchni weszła Liv.
- No wiesz! - krzyknęła Annabeth - Nie mam zamiaru zadawać się z osobą,
która myślałam, że mnie kocha!! To koniec!! Koniec z nami i nawet nie próbuj do
mnie przyjeżdżać bo osobiście wybiję ci sztylet w serce! Tak samo jak ty
zrobiłeś mi!! - powiedziała i się rozłączyła. Zatrzasnąłem laptopa i wyszedłem
zatrzaskując drzwi.
kilka minut później
Siedziałem na dachu domu i darłem się na wszystkich możliwych bogów (
szczególnie na Afrodytę ) za to co mi zrobili. Nie wytrzymałem wybuchłem.
Natychmiast na niebie pojawiły się chmury burzowe i zaczął padać ulewny deszcz.
Nie miałem nastroju na chowanie się przed deszczem i pozwoliłem kroplom deszczu
spływać po mnie. I nie tylko deszczu ale i łzom pozwoliłem spływać po moich
policzkach. To już koniec! Moje życie nie jest nic warte bez Annabeth! Nie
zejdę z tego cholernego dachu nawet jeśli ktoś by mnie siłą i namowami namawiał
to i tak tego nie zrobię!!
Super!!! Nie jest ani za słodziutkie ani za brutalne!!! Jest poprostu wspaniałe!!!
OdpowiedzUsuń