sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 3 '' To koniec! "

Olivia

~ Ostatnia lekcja! No przedostatnia ale ostatnia na której się trzeba jakoś specjalnie uczyć. 
Ledwo zaczęliśmy rok szkolny, a już dokopali na tyle zadania, że  nawet Cerber by się przestraszył ( uwierzcie wiem co mówię ). Naszą wychowawczynią jest przesympatyczna pani od Łaciny. Pani Warner jest chyba najlepszą nauczycielką w całej szkole. Jak już zapewne pan śpioch ( Percy ) wam powiedział, że chodzę z nim do 12c. W mojej klasie jest parę modniś, sportowców i kujonów. A ja razem z Percym, Riley ( koleżanka z ławki ), Joshem i Kai ( koreańczyk ) należymy do grupy normalsów. To znaczy, że nie jesteśmy jakoś ekstra ubrani, nie mamy jakiegoś ogromnego mózgu i nie jesteśmy jakoś specjalnie wysportowani ( nie licząc Percego bo on jest umięśniony i to bardzo). Jak tak rozmyślałam i opowiadałam o mojej klasie zadzwonił dzwonek.
- Na zadanie opiszcie jedno sławne miejsce w Ameryce! Może być na pendrive! Szczególnie pan panie Jackson i pani Luce.

5 minut później


- To dopiero koszmar!! Dopiero co zaczął się rok szkolny, a my już mamy więcej zadania domowego niż studenci!! - odezwała się Riley.
- Nie jest tak źle Ral!!
- To, że ty lubisz szkołę Kai to nie znaczy, że wszyscy to lubią.
Kłóciliby się tak do upadłego gdyby dzwonek nie zadzwonił. " Uratowani przez gong ". To przysłowie ma rację. Wracając do Riley i Kaiego nadal się kłócili. Musiałam wkroczyć do akcji.
- Dość tego!! - krzyknęłam - Mam po dziurki w nosie waszych kłótni!! I jakbyście nie zauważyli dzwonek ma lekcje był dobre 5 minut temu więc proszę wejdzie do klasy i się zamknijcie!! Z minami jakby szli na zgilotynowanie weszli do klasy. Godzina wychowawcza minęła nam w bardzo śmiesznej atmosferze. Po lekcjach Josh i Kai ruszyli w stronę 47, a ja, Riley i Percy poszliśmy w stronę 55. Ral mieszkała 52.
- Hej dziewczyny! Ja muszę iść pomóc mamie w kawiarni.
- To super! Pomożemy ci, a przy okazji odrobimy tą masę zadania domowego! - powiedziałam.
- Jestem za i tak przy okazji napijemy się jakiejś dobrej kawy.
- To jak Percy?? Zgadzasz się??
- Niech wam będzie! Idziemy na róg 8 Alei i 53!
- Tak jest panie kapitanie! - powiedziałam razem z Riley i obie zaczęłyśmy się śmiać.

10 minut później

Byliśmy przy kawiarni gdzie pracowała mama Percego. Po drodze zrobiliśmy tonę zdjęć gdzie się wygłupiamy i śmiejemy z sucharów Percego. Oczywiście połowa tych zdjęć poszła już na Facebooka :) Gdy weszliśmy ramię w ramię do kawiarni zamurowało mnie. Pierwszy raz tam byłam ale wiedziałam, że będę stałym klientem. 
Kawiarnia była urządzona w czarnych i białych barwach. Na czarnej ścianie były śmieszne cytaty i
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPvk4lC1f_3ESI4Sb7KhKxD8BnG4mcBWO1hXBEnnD7WuhzlWbLZhIMjMd1j6hb4JXd2xVN6mCbPQibKmnS9OlmLchj4cLJSdyYxn6asirA19lPVTqbSVVphSh_Mv2DRChr-5LOVzTBFL7e/s320/Stock+Coffee1.jpg
obrazki. Sama kawiarnia nie była mega duża ale w sam raz. Za ladą z drewna przy której stała duża kolejka była mama Percego. Widząc jak jest zapracowana szybko poszliśmy jej pomóc. Rzuciliśmy nasze plecaki na zaplecze, ubraliśmy fartuchy i zaczęliśmy przyjmować i realizować zamówienia. Po nie całych 10 minutach tłum który był przy ladzie rozszedł się po całej kawiarni albo wyszła. Jak się rozglądałam po pomieszczeniu Riley już zaczęła przepytywać i odrabiać zadanie z Percym. Nie miałam co do roboty więc sięgnęłam po swój plecak, wyciągnęłam książki z chemii i przysiadłam się do tych co niby tak nie znoszą szkoły. Po długim, bardzo długim czasie uporaliśmy się z zadaniami. Mama Percego przyniosła nam gorące cappucino ( dla mnie z karmelem ) i ciasteczka z cynamonem. Mówiąc:
- Na koszt firmy. Za ciężką i wartościową pracę.
My już wtedy nie słuchając co mówi pani Jackson pochłanialiśmy ciastka i kawę z takim zapałem jakby świat miał by się rozpaść. Jak skończyliśmy jeść uznaliśmy, że czas najwyższy wracać do domu, a że przegrałam zakład z Percym, że po jednej lekcji zacznie marudzić na szkołę musiałam pooglądać razem z nim jakiś film. Na 54 pożegnaliśmy się z Raily i poszliśmy do mnie. Tato miał mieć jakieś spotkanie do późna więc mieliśmy wolną chatę.
- To co oglądamy? - zapytałam przeszukując moją szafkę z płytami.
- Step up 3.
Ja się tylko uśmiechnęłam i wyciągnęłam płytę z pudełka.

Percy

Siedziałem z Liv na jej łóżku z miską popcornu i oglądaliśmy Step up 3. Znam ten Film na pamięć ale nadal nie potrafię się nadziwić jak oni tańczą. Pokój Liv był biały z czerwoną cegłą. Na sztaludze
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzua3W8te1nRqPGVlYLkXix65pQ0t8L2LTqNnk1oEQovaJhmuVfBLiupYm7Mp6UynNeh6Uwgv5s1R2dXOctPm1KHeY0QDT5hJbptbcYTZrhToE7J7RLe-0TLKW-cGcLKKiQQsfgzSuJ6Ej/s320/24071_h93o3lg6.jpg
stał telewizor, a przed nim sofa i stolik na kółkach. Gdy doszliśmy do momentu kiedy Moose i Camile się godzą i tańczą coś zabrzęczało w moim plecaku. Wiedziałem, że to mój komputer więc szybko go wyciągnąłem z plecaka i ruszyłem w stronę kuchni. Jak go otworzyłem okazało się, że to dzwoni Annabeth na Skaypie. Natychmiast odebrałem. Na ekranie pojawiła się zapłakana twarz mojej Ann.
- Hej! Annie! Co się dzieje? - zapytałem czule.
- Nie mów, że nie wiesz! - powiedziała przez łzy - Już wyjechałam a ty znalazłeś sobie inną!! Jak mogłeś!!!
- Annabeth ale to moja przyjaciółka!!
- Tak już to widzę!! Nie wierze ci!!!
- Percy???
Do kuchni weszła Liv.
- No wiesz! - krzyknęła Annabeth - Nie mam zamiaru zadawać się z osobą, która myślałam, że mnie kocha!! To koniec!! Koniec z nami i nawet nie próbuj do mnie przyjeżdżać bo osobiście wybiję ci sztylet w serce! Tak samo jak ty zrobiłeś mi!! - powiedziała i się rozłączyła. Zatrzasnąłem laptopa i wyszedłem zatrzaskując drzwi.

kilka minut później

Siedziałem na dachu domu i darłem się na wszystkich możliwych bogów ( szczególnie na Afrodytę ) za to co mi zrobili. Nie wytrzymałem wybuchłem. Natychmiast na niebie pojawiły się chmury burzowe i zaczął padać ulewny deszcz. Nie miałem nastroju na chowanie się przed deszczem i pozwoliłem kroplom deszczu spływać po mnie. I nie tylko deszczu ale i łzom pozwoliłem spływać po moich policzkach. To już koniec! Moje życie nie jest nic warte bez Annabeth! Nie zejdę z tego cholernego dachu nawet jeśli ktoś by mnie siłą i namowami namawiał to i tak tego nie zrobię!!






1 komentarz:

  1. Super!!! Nie jest ani za słodziutkie ani za brutalne!!! Jest poprostu wspaniałe!!!

    OdpowiedzUsuń