Ten post dedykuję Anie2003, K., Marylin
Black ( która na marginesie prowadzi super bloga tak samo jak Ana ) oraz
Karolci XD. Bardzo dziękuję za komentarze to mnie bardzo motywuje;)
A teraz zapraszam na nowy rozdział.
Annabeth
- Percy gdzie ty mnie wieziesz?? - zapytałam gdy wyjechaliśmy z
miasta.
- Zobaczysz. - odpowiedział.
- No dużo mi to mówi. - prychnęłam i już się więcej nie odezwałam.
Po jakimś czasie Glonomóżdżek zatrzymał się na klifie. Gdy wysiedliśmy z auta uderzyła
w nas ciepła fala wiatru jakby to był lipiec, a nie listopad.
- No to powiesz mi w końcu po co mnie tu przywiozłeś?? - ponowiłam
pytanie.
- Wiesz może jaki jest za niecały tydzień dzień??
- Jakiś zwykły?? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Oj skarbie. – pokręcił głową z dezaprobatą - I ty
śmiesz się nazywać córką Ateny.
- Ej bo się obrażę. – powiedziałam i strzeliłam focha.
- No już skarbie. – mruknął mi do ucha. – Co mam
zrobić żebyś przestała się gniewać?
- Sama nie wiem. Musisz coś wymyślić.
- Annie nie prowokuj. – powiedział z flirciarskim
uśmiechem na twarzy. Jego dłonie chwyciły mnie w pasie i posadził na masce jego
Nissana GTR. Gdy moja twarz znajdowała się na wysokości jego Percy złączył
nasze usta w słodkim pocałunku. Bez języczka.
- Musisz się bardziej postarać Glonomóżdżku. –
powiedziałam z uśmiechem przy jego ustach. Poczułam jak się cicho zaśmiał.
- Ktoś tu jest chętny. – mówiąc to Percy rozsunął moje
nogi tak, żeby mógł być bliżej. Jedną rękę położył mi na łopatkach, a drugą
wplątał mi we włosy. Ja swoje ręce owinęłam wokół jego szyi. Popatrzyłam w jego
morskie oczy, w których mogłabym się zanurzyć i nigdy nie wypływać. Nasze usta
znów się zetknęły tylko teraz w bardziej namiętnym pocałunku. Nasze języki
zetknęły się razem.
- No powiedzmy, że już ci wybaczyłam.
- Naprawdę??
- Tak naprawdę. – uśmiechnęłam się – Nie potrafię się
gniewać na osobę, którą kocham.
- To świetnie, bo ja też cię kocham, a teraz musisz
zamknąć oczy.
- Po co??
- Bo mam dla ciebie niespodziankę, a żeby
niespodzianka się udała nie możesz jej zobaczyć.
- No dobrze. – powiedziałam i zamknęłam oczy. Poczułam
jak Percy się ode mnie oddala i idzie w jakąś stronę. Po chwili usłyszałam
otwierany bagażnik i wyciąganie jakiś przedmiotów. Percy zamknął bagażnik i
znów przeszedł obok mnie.
- Mogę już otworzyć oczy?? – zapytałam.
- Dobrze otwórz. – Moim oczom ukazał się cudowny
widok. Syn Posejdona siedział na niebieskim kocu w czarną kratę na którym stały
dwa kieliszki, miska z truskawkami w czekoladzie i butelką białego wina.
- Percy… - nie wiedziałam co powiedzieć. Chłopak
podniósł się z ziemi i podszedł do mnie.
- Za tydzień moja droga są twoje urodziny.
Zapomniałaś??
- Na Hadesa, zapomniałam.
Na ustach Percego po raz kolejny tego dnia pojawił się
uśmiech.
- Więc z tego powodu zorganizowałem mały piknik.
- Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie –
powiedziałam i przytuliłam się do niego. Głowę wtuliłam w zagłębienie jego
szyi. On zaś oparł swoją brodę na czubku mojej głowy. – Może usiądziemy?? –
zapytałam przy okazji przerywając tak wspaniałą ciszę.
- Tak z chęcią. – oznajmił i pociągnął mnie w stronę
kocyka. Otworzył butelkę wina i wlał po trochu do obydwu kieliszków.
- Jak będziesz potem kierować??
- Nie martw się nisko procentowe. – powiedział i podniósł
kieliszki chwyciłam jeden. – Za co wznosimy toast??
- Za miłość…
- Za oddanie…
- Za przyjaciół…
- I za nas. – skończył i stuknęliśmy się kieliszkami.
Wzięłam mały łyk. Wino było bardzo dobre nie ważne, że nisko procentowe.
Wypiliśmy po kieliszku. Percy napełnił znowu ale teraz nie wypiliśmy ich od
razu. Oparłam się o pierś mojego chłopaka i wyciągnęłam jedną truskawkę.
Odgryzłam. Była pyszna. Przez następną godzinę rozmawialiśmy na różne tematy,
śmialiśmy się i trochę całowaliśmy. To ostatnie najbardziej mi się podobało i
Percemu chyba też.
- Percy?? – zapytałam w końcu.
- Tak skarbie?? – jak to powiedział po moim ciele
przeszedł dreszcz.
- Dlaczego dzisiaj do mnie przyjechałeś, a nie za
tydzień??
- A wiedziałem, że w końcu o to zapytasz.
- No to słucham.
Glonomóżdżek nic nie powiedział tylko zaczął szukać
czegoś w kieszeniach swojej morskiej marynarki. Po chwili z wewnętrznej
kieszeni wyciągnął dwa bilety.
- Zabieram cię na Dominikanę.
- Co??
- To co słyszałaś. Zabieram cię na cały okrągły
tydzień na Dominikanę. No chyba, że nie chcesz to bilety da się jeszcze zwrócić.
- NIE!! – wykrzyknęłam
- To znaczy, że się zgadasz??
- No pewnie. – powiedziałam z uśmiechem i rzuciłam się
na mojego chłopaka tak, że przykrywałam go prawie całym ciałem.
- Kocham Cię, Annabeth Chase.
- Kocham Cię, Percy Jackson’ie ( Nie mam bladego
pojęcia jak się to odminia – od autorki ).
- No to jak mamy zdążyć to musimy już jechać. – Percy wstał
i podał mi rękę. Szybko spakowaliśmy pustą butelkę, kieliszki, miskę i koc do
bagażnika i ruszyliśmy w stronę lotniska. Gdy byliśmy na autostradzie Glonomóżdżek
chwycił moją rękę i pocałował moje kostki.
- Wszystkiego najlepszego Mądralińska. – powiedział.
Odwróciłam głowę, pochyliłam się i pocałowałam go. Na jego twarzy pojawił się
piękny uśmiech.
- Dziękuję.
Reszta drogi minęła nam w bardzo przyjemnej ciszy.
DOMINIKANO
NADCHODZIMY.
Wróciłam;)
Przepraszam, że tak długo czasu mnie nie było ale w tym roku mam egzaminy i
wszyscy nauczyciele uwzięli się na szóstoklasistów i nie dają im żyć. W grudniu
pisałam próbne i tylko z angielskiego i polskiego poszło mi w miarę matematykę
całą zawaliłam. Na szczęście zaczęły mi się ferie i mam zamiar dodawać częściej
posty. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy tu są i czytają tego bloga to
dla mnie wiele znaczy ale mam prośbę. Jest strasznie mało komentarzy i to mnie
trochę dobija więc proszę jak będziecie komentować to mnie zmotywujecie do
dalszego pisania. Dobra kończę;)
Marcy
Grace
Fajne że wróciłaś. Genialny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz. Bardzo fajny rozdział
OdpowiedzUsuńGENIALNE! Ten blog jest cudowny
OdpowiedzUsuńŚwietny. Czekam na następny
OdpowiedzUsuń