Percy
Siedziałam na arenie treningowej i przypatrywałem się jak Clarisse lała tyłek swojemu nowemu braciszkowi. Max może był niedoświadczony ale całkiem nieźle mu szło. Dziewczynami zajęli się bracia Hood i Annabeth. Moja dziewczyna miała na sobie czarne spodenki, białą koszulkę i zbroję z niebiańskiego spiżu. Jej włosy związane były w warkocza, który i tak już był trochę rozwalony. Nie chciało mi się dłużej siedzieć na arenie więc ruszyłem w stronę pomostu. Jak już byłem na miejscu zajrzałem w głębię. Na samym dnie zobaczyłem coś małego i błyszczącego. Zanurkowałem. Gdy znalazłem się na dnie zacząłem rozglądać się za małym błyszczącym czymś. Po paru minutach moje oczy odnalazły błyszczące coś. Szybko do niego pod płynąłem i zacząłem grzebać w piasku. W pewnym momencie moje palce natknęły się na średniej wielkości przedmiot. Usiadłem na piasku i zacząłem oczyszczać przedmiot. Po jakimś czasie w swoich rękach trzymałem jak już wspominałem wcześniej średniej wielkości pozytywkę. Przedmiot zrobiony był ze srebra i szkła. Na pozytywce stała para na mój gust nastolatków. Dziewczyna trochę niższa od chłopaka. Stali i przytulali się. Schowałem przedmiot do kieszeni z myślą o tym, że będzie to wspaniały prezent na święta. Nagle usłyszałem cichy szelest. Natychmiast odwróciłem głowę w stronę dźwięku. Na początku nic nie widziałem ale po chwili moje oczy skrzyżowały się z oczyma młodej dziewczyny. Ale ona nie była zwykłą dziewczyną. Była syreną. Jej ogon i oczy były w kolorze pastelowego fioletu, a włosy w kolorze czarnej kawy.
- Kim jesteś?? - zapytała. Jej głos wydawał się być taki delikatny i spokojny.
- Jestem Perseusz Jackson.
- Aaaa Syn Posejdona. Dużo o tobie słyszałam.
- Naprawdę??
- Myhym. - mruknęła. W czasie naszej rozmowy syrena cały czas się do mnie przybliżała. Teraz była ode mnie w odległości jakiś 10 metrów.
- A ty jak się nazywasz??
- Jestem Salina, syrena Wojowniczka.
- Nie wyglądasz na wojowniczkę. - stwierdziłem.
- Dużo syren, które mnie krótko znają też tak mówią ale jak ktoś mnie lepiej pozna wie, że ze mną się nie zadziera. - teraz Salina była jakieś 3 metry ode mnie i cały czas zmniejszała ten dystans.
- Wiesz Salino ja mam dziewczynę i ona pewnie mnie teraz szuka więc wybacz ale muszę iść.
- Och ona się nie dowie...
- O co ci chodzi??
Salina była tak blisko mnie, że mogłem zobaczyć złote plamki na jej tęczówkach. Każda moja komórka, aż rwali się do ucieczki ale ja nadal stałem jak wryty. Zanim się obejrzałem Salina już przycisnęła swoje usta do moich. Chciałem się od niej odsunąć ale nie mogłem. Powoli moja siła woli zaczęła słabnąć, powoli połowa komórek zaczęła chcieć przyciągnąć Salinę bliżej, a druga połowa chciała jak najszybciej się jej pozbyć. Niestety na moje nieszczęście wygrała ta pierwsza połowa. Objąłem Salinę w talii i przyciągnąłem ją do siebie pogłębiając pocałunek. Czułem, że coraz bardziej się jej oddaje. Nagle w mojej głowie usłyszałem głos.
~ Percy!!! Opanuj się!!! Ona chcę ciebie zmanipulować!!! Chce żebyś zdradził Annabeth!!! Percy do cholery przestań ją całować!!!!!!!!!!!!
Znałem ten głos. To był głos taty. Chciałem się odsunąć od niej ale nic z tego nie wyszło.
~ Dość!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Czułem jak pare silnych rąk odciągając mnie od Saliny, a samą syrenę zakuwają w kajdany.
- Nie!!! Zostawcie mnie i ją uwolnijcie ją!!!!!! - wrzeszczałem na cały głos.
- Uspokój się!! Ona cię opętała Percy!!!
- Nie!! - zacząłem się jeszcze bardziej wyrywać.
- Tato!! Pomóż mi!!! - no tak zapomniałem, że osoba, która mnie trzyma a raczej starała się trzymać mnie to mój brat Tyson.
- Tysonie!! Przytrzymaj go jeszcze chwilę mam już dla niego lek.
No nie to już przesada!! Najpierw siedzą u mnie w głowie i ględzą coś o jakieś Annabeth, potem odrywają od dziewczyny, która ci się podoba, a na sam koniec mówią coś o jakimś leku, który mają ci podać.
- Ja nie chce!!! Ja kocham Salinę!! Zostawcie ją wy potwory!!
- To już zaszło za daleko. On wcale nie wie co robi!!
- Tato pośpiesz się bo go dłużej nie utrzymam.
Posejdon podszedł do mnie z jakimś srebrnym płynem. Chwycił mnie za szczękę i ją otworzył. Do ust wlał mi ów dziwaczny napój. Smakował jak gorąca czekolada. Jak go przełknąłem od razu poczułem jak w głowie mi się rozjaśnia. Wiedziałem kim jest Annabeth i, że nie powinienem całować Saliny.
- Percy kim jest Annabeth?? - zapytał mój ojciec.
- Annabeth Chase, córka Ateny, najlepsza heroska XXI wieku, moja dziewczyna, którą kocham nad życie.
- Ufff nasz stary dobry Percy wrócił.
- Możecie mi powiedzieć co tu się stało??
- Percy chodzi o to, że podejrzewamy, że nasza stara " dobra " Zdrada się obudziła.
- Zdrada??? Tato mów jaśniej bo nie rozumiem!!!! Kim jest Zdrada?
- Chodźmy lepiej to mojego pałacu. Tam będzie się nam lepiej rozmawiało.
Jak dotarliśmy do zamku ojca od razu przywitała nas Amfitrta. Nawet ją polubiłem. Przynajmniej ona nie próbowała zabić mnie na każdym kroku jak na przykład Persefona Nica, czy Hera Thalii i Jasona.
- Ooo Percy miło cię widzieć.
- Dzięki, ciebie też. To jak tato idziemy??
- Oczywiście.
Posejdon zaprowadził mnie do swojego gabinetu.
- No więc. Percy powiedz mi co wiesz na temat Apate.
- Apate była jednym z przekleństw uwolnionych z puszki Pandory. Jest córką Nyks i Ereba. Jest przeciwieństwem bogini prawdy Alateji.
- A wiesz czego była usposobieniem??
- Była Usposobieniem oszustwa i ... - Nie to nie możliwe - Zdrady - wyszeptałem.
- Właśnie Zdrady. Znając ją chce skłucić każdego z każdym i ze świata stworzyć Chaos, a nie miejsce spokoju.
- To co mamy zrobić żeby nie ulec jej mocy??
- Musicie żyć w idealnej harmonii. Ona będzie starała się was skłucić na różne sposoby. Pamiętasz jak Annabeth dźgnęła się sztyletem?? Ty wtedy chciałeś, żeby wróciła, ale druga część ciebie chciała ją po prostu zostawić. W tym właśnie momencie działała jej moc.
- To znaczy, że nadchodzi nowy koniec świata??
- Jak widać.
Annabeth
Stałam na pomoście i rozglądałam się za Glonomóżdżkiem. Nagle na dnie zobaczyłam jakiś pomarańczowy ruch. No to wiem gdzie jest już Percy i wiem też co on ma zamiar zrobić. Znałam tę sztuczkę na wylot. On chciał mnie przestraszyć tak żebym się przestraszyła i wpadła do wody.
~ Nie tym razem. - pomyślałam. Szybko ściągnęłam moje trampki i usiadłam na pomoście mocząc przy okazji nogi. Nagle z wody wyłoniła się głowa mojego chłopaka. Uśmiechną się widząc mnie tutaj. Pokręciłam głową z dezaprobatą.
- Nie ładnie tak znikać na kilka godzin bez powiedzeniu swojej dziewczynie gdzie się idzie, panie Jackson.
- Następnym razem zabiorę panią ze sobą, pani Chase. - mówiąc to podpłyną do mnie tak, że mogłam go spokojnie go pocałować. nachyliłam się do niego, a on jak to Glonomóżdżek chwycił mnie w talii i wrzucił do wody.
- Już mi się tak łatwo nie wywiniesz Mądralińska.
- Nie mam zamiaru. - mruknęłam i w tym momencie naszę usta się zetknęły.
Jak się od siebie odsunęliśmy Percy mnie przytulił i powiedział.
- Kocham cię Mądralińska.
- Ja też cię Kocham Glonomóżdżku.
- Zawsze?
- Zawsze! - odpowiedziałam
Jestem zła, niedobra, po prostu okropna!!!! Możecie wrzucić mnie do Tartaru za ostanie rozdziały ale to nie moja wina tylko głupiej Marcy, która siedzi mi w głowie i ma tyle pomysłów, że 50000 razy zmieniała zdanie co napisać. A zapomniałam powiedzieć, że jak rozdział albo notka nie pojawi się na weekend to rozdział pojawi się w poniedziałek najpóźniej we wtorek. tak jest za 10 dziewiąta, a ja z komputerem całą butelką tymbarka ( no już nie całą ) i mokrymi włosami. Tak nie ma to jak życie Marcy.
No dobra ja się z wami żegnam i do zobaczyska w sobotę albo niedzielę;)
Marcy Grace;)
Jak się od siebie odsunęliśmy Percy mnie przytulił i powiedział.
- Kocham cię Mądralińska.
- Ja też cię Kocham Glonomóżdżku.
- Zawsze?
- Zawsze! - odpowiedziałam
Jestem zła, niedobra, po prostu okropna!!!! Możecie wrzucić mnie do Tartaru za ostanie rozdziały ale to nie moja wina tylko głupiej Marcy, która siedzi mi w głowie i ma tyle pomysłów, że 50000 razy zmieniała zdanie co napisać. A zapomniałam powiedzieć, że jak rozdział albo notka nie pojawi się na weekend to rozdział pojawi się w poniedziałek najpóźniej we wtorek. tak jest za 10 dziewiąta, a ja z komputerem całą butelką tymbarka ( no już nie całą ) i mokrymi włosami. Tak nie ma to jak życie Marcy.
No dobra ja się z wami żegnam i do zobaczyska w sobotę albo niedzielę;)
Marcy Grace;)