poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 6 '' A ja tylko chciałam zjeść obiad ''

Percy

Szedłem razem z Annabeth, której głowa spoczywała na moim ramieniu. Wtedy poczułem jak coś mnie ciągnie do tyłu. Tyle tylko, że to nie było coś tylko ktoś. Ann odsunęła się ode mnie i od tego kogoś, który mnie atakował. No i teraz zaczęła się walka na dobre. Niestety był to śmiertelnik więc nie mogłem użyć Orkana.
~ Za co!!!
Dopiero po pięciu minutach bójki zorientowałem się z kto jest moim przeciwnikiem.
- Herondale!!! - Syknąłem.
- Jackson odwal się od mojej dziewczyny!!!
Nie wytrzymałem poturlałem się w stronę Annie i wyciągnąłem jeden sztylet z jej buta i przyłożyłem chłopakowi do gardła. Jak tak nad nim klęczałem ze sztyletem usłyszałem krzyk Annabeth. Odwróciłem wzrok leżała na ziemi z jej policzka płynęła krew. Nad MOJĄ dziewczyną stała dziewczyna z czarnymi jak noc włosami. W ręce trzymała bat. Chwyciłem Herondale' a na włosy i zmusiłem go do wstania.
- Hej Jackson! Odwal się od moich włosów!!
- Co ona zrobiła mojej dziewczynie??? - wycedziłem przez zaciśnięte zęby. - Gadaj!!! - teraz już krzyknąłem w stronę dziewczyny - Bo obetnę mu te piękne włoski.
- Nadio! Nie prowokuj go!!! Jestem za ładny, żeby zniszczyć taką fryzurę. 
Dziewczyna nazwana Nadią podniosła wzrok. Miała czarne włosy i zielone jak szmaragdy oczy.
- Nic jej nie będzie. Tylko szkoda, że będzie mieć bliznę do końca życia.
No dobra!! To już drobna przesada. Nie wytrzymałem obciąłem włosy tego blondasa.
- Jackson!!!
- Nie wytrzymałem. - powiedziałem jak ktoś dotknął moich pleców. Przeszedł mnie dreszcz. ( To znaczy jakieś dziecko Wielkiej Trójki. ) Po chwili przed nami pojawiła się Hazel Levesque we własnej osobie.
- Co tu się na Plutona dzieje??? - zapytała.
- Nie twoja sprawa małolato!! - odezwała się Nadia.
- Przegięłaś! - powiedziała Annabeth, która siedziała oparta o ścianę z mała buteleczką ze złotawym płynem w środku. Miała rację. Haz nie cierpiała jak ktoś do niej mówił, że jest mała chodź jest od nas starsza o 69 lat. Hazel podeszła do Herondale' a i przyłożyła mu tak z liścia, że po jej ręce został ślad. Potem zwróciła się w stronę Nadii. Wyrwała jej bat z ręki po czym zmieniła go w proch.
- Ej to był mój ulubiony bat!!!
- A mało mnie to obchodzi. A tak wogóle kim wy do cholery jesteście??
- To Jace Herondale i jak mniemam jego kuzynka Nadia Darckmin. - odezwała się Ann już stojąc o własnych siłach. Zawsze zadziwiała mnie tym jaka potrafi być silna. Niecałe 24 godziny temu leżała martwa w moich ramionach, a teraz stała tu razem z nami i patrzyła kpiąco na tego całego Jace' a.
- A ty nadal taka bystra. - odezwał się Herondale - Nie wiem dlaczego mnie nie odwiedziłaś w Nowym Jorku przez całe wakacje skarbie.
- Nie jestem już twoim skarbem!! Nie mam zamiaru więcej cię widzieć na oczy i radze ci uważać bo na prawdę mam potężnych przyjaciół.
- To się zobaczy! - powiedział i razem z Darckmin wszedł to portalu który pojawił się na ścinie obok. Jak zniknęli razem z Hazel podbiegliśmy do Annie i sprawdziliśmy jak jej policzek. Rana ciągnęła się od jej prawego rogu ust jakieś dwa centymetry do mniej więcej wysokości ucha.
- Percy! - odezwała się Hazel - Zabieramy ją do Jupitera jak nic z tym nie zrobimy może to skończyć się o wiele gorzej. - powiedziała i zagwizdała. Kilka sekund później przed nami zmaterializował się przed nami koń Hazel. Arion. Zwierzę zarżało, a ja na te rżenie pokręciłem głową.
- Hazel będę mógł kiedyś wyszorować pumeksem pysk twojego konia???
- Wątpię czy by ci pozwolił. - powiedziała z uśmiechem na twarzy i wsiadła na Ariona. Ann wsiadła druga, a ja na końcu, żeby na wszelki wypadek ją złapać.

Annabeth

Razem z Percym i Hazel szliśmy przez Rynek w Nowym Rzymie w stronę szpitala który znajdował się dwie ulice dalej. Niesamowite jak Nowy Rzym się rozrósł. Jak byliśmy przy szpitalu ze schodów schodził chłopak o czarnych, krótkich włosach i czekoladowych oczach.
- Hazel!!! Czyś ty doszczętnie zwariowała??? Opuszczać obóz w takim pośpiechu jakby świat miałby się rozpaść!!! Zhang odchodził od zmysłów. Chrissy musiała podać mu tabletki uspokajające!! I co się stało twojej towarzyszce??
- Rana zadana srebrnym batem. Dasz radę jakoś to zeszyć??
- Zeszyć, zeszyje ale zostanie brzydka blizna do...
- Do końca życia!!! - odpowiedzieliśmy chórem.
- A tak z czystej ciekawości. - odezwał się Percy - Kim ty jesteś.
- Andrew Roberts, syn Asklepiosa. Miło mi! - powiedział i wyszczerzył swoje idealnie proste i białe zęby. Chłopak prowadził nas przez niebieskie i białe korytarze. Nienawidzę szpitali. Jedyny jaki znoszę to ten w obozie. We wszystkich śmiertelnych szpitalach dało się wyczuć zapach smutku, przygnębienia, rozpaczy. Chwyciłam rękę Percego. Po pięciu minutach doszliśmy do gabinetu. Andrew wpuścił mnie do środka ale usłyszałam jak zabrania zrobić to Hazel i Percemu. Ostatni raz posłałam mu pożegnalne spojrzenie i usiadłam na łóżku lekarskim, a Andrew chwycił jakąś strzykawkę z niebieskim płynem i wbił mi to w szyję mówiąc, że to tylko znieczulenie. Po chwili widziałam już tylko ciemność.

Percy

Siedziałem z Hazel przed gabinetem już dobre pół godziny. W końcu moje ADHD nie wytrzymało i wybuchłem.
- Ja nie mogę!!! Jak długo można szyć ranę??
- Percy uspokój się. Zanim Andrew zaczął szyć musiał jeszcze znieczulić Annabeth i przygotować wszystkie potrzebne rzeczy do zabiegu, a samemu trochę to zajmuje. - jak to powiedziała ja chwyciłem telefon i wcisnąłem słuchawki na uszy i puściłem jeden z moich ulubionych piosenek Fall Out Boy - Twin Skeleton's. Włączyłem 3G i uruchomiłem Messengera. Miałem około 1000 nie przeczytanych wiadomości. Większość nich była od mojej grupy ze szkoły. Jakieś 100 od Kaiego, 300 od Josha, z 200 od Riley i tak około 400 od Olivii. Zacząłem czytać w ( prawie ) każdym chodziło o to żebym wracał do Nowego Jorku, bo coś się stało. Po bardzo, bardzo, bardzo długim czasie dokopałem się do wiadomości od Olivii.
- Perseuszu Jacksonie!!! Gdzie jesteś i co robisz mało mnie obchodzi ale masz natychmiast wracać do miasta. Dzisiaj stało się coś naprawdę dziwnego po lunchu zaatakowało nas coś co przypominało nam jakąś staruszkę ze skrzydłami. Napadła na nas. Ale najdziwniejsze było to, że przed tym, że ona się na nas rzuciła nad głowami każdego z nas pojawił się chologramowy znak, a nasze koszulki zmieniły kolor. Koszulki Josha i Riley stały się fioletowe każda z napisem SPQR, a ja i Kai mieliśmy pomarańczowe z napisem CHB. Nad głową Kaiego pojawił się bicz z tarczą, a u Josha była to maska. Nad głową Ral pojawiła się gałązka oliwna z rogiem obfitości. Ale ze mną było najgorzej. Całe moje ciało spowiła srebrna mgła. Na moich nogach pojawiły się srebrne spodnie moro, na stopach pojawiły się glany, a na sobie miałam biały podkoszulek. Na moich plecach pojawił się kołczan pełen srebrnych strzał. Dzieliły się na trzy grupy jedne były zakończone czarnymi grotami, drugie złotymi, a trzecie jakby srebrne ale bardziej metalowe. Nad moją głową pojawił się księżyc z łukiem. Wyciągnęłam jedną strzale i naciągnęłam ją na cięciwę. Wypuściłam ją, a po potworze została tylko kupka złotego pyłu. Potem jakiś gość w stroju biegacza zabrał mnie jak się później okazało na Olimp. Percy wracaj!!! Szybko!! Powiedzieli, że wypuszczą mnie dopiero gdy ty będziesz w stanie mnie odebrać. - i na tym skończyła się wiadomość. Patrzyłem jeszcze na nią z jakieś 15 minut i zablokowałem telefon.
- Haz...
- O co chodzi???
- Mamy mały problem, a przez mały problem mam na myśli ogromny.
- No dobra ale mów o co chodzi.
- Mamy córkę Artemidy, Enoy, Momusa i chyba Concordii.
- Wszyscy w jednym miejscu??
- Ral, Kai i Josh są w Nowym Jorku pewnie u mojej mamy, a Olivia siedzi na Olimpie. Takie szczęście, że tam jest wi-fi.
- Co masz zamiar zrobić??? Polecieć tam jak najszybciej się da ale najpierw czekam na Annabeth. Mogłabyś przenieść nas cieniem???
- Tak jasne. - i na tym skończyła się nasza rozmowa. Po pięciu minutach z gabinetu wyszła Ann z opatrunkiem na policzku. Niestety zobaczyła mnie zamyślonego.
- Percy?? O czym myślisz?? Wiesz, że myślenie ci szkodzi ;) - uśmiechnęła się i usiadła na moich kolanach. Odwróciła swoje szare jak burza oczy i zarzuciła włosy do tyłu.
- No słucham co masz mi do powiedzenia??
Zacząłem jej wszystko opowiadać od początku. O tym jak poznałem Olivię i o tym co przed chwilą przeczytałem. Annabeth zeszła z moich kolan i podała mi swoją rękę.
- A ja tylko chciałam zjeść obiad!!
- Niestety chodzenie ze zbawcą Olimpu nie jest łatwe.
- To jak?? - zapytała córka Plutona - Jedziemy?? - i nie czekając na naszą odpowiedź chwyciła mnie i Ann za ręce, a po chwili pędziliśmy cieniem.

W tym samym czasie. 
Olimp

- No pięknie siostrzyczko!! Pięknie!!
- Możesz się w końcu zamknąć??? - odezwała się Artemida, która krążyła po sali tronowej. 
- Artemido! Wiesz, że złamałaś swoją przysięgę??
- Tak ojcze wiem ale nie osądzaj mojej córki tylko mnie.
- Znasz moje warunki. Dziewczyna musi zapanować na swoimi mocami bo będzie źle.
- Ojcze?? - tym razem odezwała się Atena - Co zrobimy z tą trójką herosów z Manhattanu??
- Dwójka z nich to Rzymianie, a jeden to Grek.
- Hermesie!! Zabierz tą grupę do Obozu Herosów i wytłumacz im wszystko. - mężczyzna w białym habicie w sandałach z skrzydłami oraz z kaduceuszem.
- Oczywiście! - powiedział i ukłonił się przed Zeusem i zmienił się w złotą mgiełkę.
- Posejdonie?? Kiedy przybędzie twój Syn??
- Powinien tu być za jakieś pięć minut z Annabeth Chase i Hazel Levesque. - Jak to powiedział drzwi do sali tronowej się otworzyły, a w nich stanęli...

I oto kłania się wam rozdział 6!! Jupi ja jej!!! I teraz parę ogłoszeń. Zbliżają się wakacje, ale na wasze szczęście posty nadal będą się pojawiać ale dopiero w sierpniu. W Lipcu mam zaplanowane posty na blogu o Melanie! Tak w końcu się w sobie zebrałam i zaczyna się to na nowo rozkręcać!! Piszcie jakie macie plany na wakacje i swoje średnie. Może się spotkamy?? Nie przedłużając ja was żegnam i do zobaczenia w sierpniu!!

Marcy Grace ;)

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 5 '' Nowa szansa ''

Percy

Jej oczy zaczęły się powoli otwierać, a ja poczułem, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech od trzech dni. Szybko położyłem  ją na ziemi, a sam wstałem i ruszyłem w stronę Mrocznego.
- Hej Percy! - powiedział Nico.
- Zatrzymaj się Szeregowy Glonie! - krzyknęła Thalia - W tył zwrot i masz nam powiedzieć dlaczego nie zostaniesz przy swojej dziewczynie!!!
- Nic nie rozumiesz! - powiedziałem cicho ale na tyle głośno żeby ta jędza mnie usłyszała.
- To mnie oświeć!!
Nie chciało mi się wszystkiego tłumaczyć więc zacząłem przygotowywać Mrocznego do drogi. Gdy już miałem wsiadać na pegaza Mroczny zrobił coś czego nigdy nie zrobił. Po prostu zrzucił mnie z siebie.
~ No co?? Czym sobie zasłużyłem??
~ Nie pozwolę żebyś poleciał na mnie z powrotem na drugi koniec kraju i zostawił szefową Annabeth w takim stanie!
~ Ale ty nie rozumiesz!! Ona nie chce mnie znać!! Zerwała ze mną!! Przyjechałem tylko po to bo Nico mi powiedział, że Annabeth ma myśli samobójcze. Jak ja jej nie mogę mieć to dlaczego jej rodzina ma ją stracić?? Ja jestem tylko jedną osobą. A jej cała rodzina to około kilkadziesiąt osób. Na pewno sobie poradzi.
Jak to powiedziałem usłyszałem głos dziewczyny ale nie Annabeth czy Thali. Głos wydobył się z Blondwłosej dziewczyny z brązowymi oczami.
- Percy Jackson. Tak??
Nic nie odpowiedziałem tylko nieznacznie pokiwałem głową.
- Annabeth przez kilkanaście dobrych godzin przesiedziała na deszczu. Nic nie jadła, nic nie piła ogólnie mało się odzywała. Tylko raz żeby nam opowiedzieć co się stało. Była zdruzgotana. Może jestem córką Wenus ale nie wiem co by się musiało stać żebyście się pogodzili. Ale teraz na to nie ma już czasu bo nie pozwolę ci skrzywdzić mojej przyjaciółki jeszcze raz.
- Jak się nazywasz??
- Jestem Nina Evans.
- Dużo o tobie słyszałem. Annabeth mówiła mi, że masz niesamowity dar mówienia. - ciągnąłem nadal stojąc przy Mrocznym. - Ale nie sądziłem, że dziecko Wenus potrafi...
- Percy?? - przerwałem gdy usłyszałem cichy głos Ann. Musiałem chyba całą siłą woli nie podejść do niej i jej nie przytulić i jej nie pocałować. Dopiero wtedy gdy się podniosła i nie dała rady się utrzymać szybko do niej podbiegłem i złapałem ją w ostatniej chwili.
- Percy. - zaczęła ale ja jej przerwałem.
- Tak wiem już sobie idę!
- Nie, nie zostań! Proszę! Przepraszam cię za to co ci zrobiłam. Przepraszam, że byłam... Byłam taka jak Drew. Wybaczysz mi?? Nie myślę, że będziesz się chciał przyjaźnić z taką zołzą jak ja ale proszę wybacz mi!! - powiedziała już błagalnym tonem.
- Wiesz, że już ci wybaczyłem. - powiedziałem i delikatnie ją pocałowałem na szczęście ona oddała pocałunek - Pomóc ci wstać??
Annie tylko kiwnęła głową, a ja lekko ją przytrzymując poprowadziłem w dół schodami i położyłem ją w jej ciepłym i wygodnym łóżku, a sam usadowiłem się na fotelu i popadłem w objęcia Morfeusza.

Znajdowałem się w długim korytarzu. Jak rozglądałem się po korytarzu zobaczyłem siebie tylko trochę starszego i Annabeth, która było nieco podenerwowana. Starszy ja i Annabeth zmierzali w stronę dwóch drzwi. Jedne były niebiesko-srebrne z trójzębem, a drugie były szare z czarnymi elementami oraz z sową na drzwiach. Starszy ja i Ann zapukali do pokojów i odsunęli się parę kroków. Po kilku sekundach w drzwiach widniało po kilka strzał i mieczy. Herosi nie zważając na to zapukali jeszcze raz. Teraz w obydwu drzwiach pojawiły się sztylety.
- Trzeba przy najbliższej okazji zabić Clarisse i Kaiego za danie tak bogatego arsenału broni naszym dzieciom. - powiedział starszy ja.
- Jest jeden punkt pocieszenia. - powiedziała Annabeth - Rzucają już sztyletami to znaczy, że miecze i strzały się im skończyły.
- Znasz ich! Jak skończą się sztylety ulotnią się albo zaczną rzucać cyrklami, nożyczkami albo co gorsza scyzorykami.
- Są bardziej pomysłowi niż my kiedy byliśmy w ich wieku.
- To prawda ale po co oni się znowu pokłócili??
- A diabeł wie! A teraz idź do swojej córki i zapytaj się dlaczego ma dość swojego brata.

Hallo!! Stop!! Ja nie mam córki ani syna!! To znaczy, że to musi być... przyszłość.

Starszy Percy wszedł do pokoju za niebieskimi drzwiami w których tkwiły sztylety i strzały, a ja postanowiłem mu potowarzyszyć.


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijCVNIKZRBBkt7Gtu007TKA57WVTMYe2_B3y8gXcfSDCeM6-KUlvixowLyG0dWF3YIupZ_wtkAOSoI2ekvHsCustaHCXYdMP8CZ90DEj0SQ3VGMUuPtlCfZP2yyDt-F_SP-_dQ7pSdPY7d/s400/blogger-image-1195797488.jpg

Pokój był niebiesko - biały. Na środku stało łóżko, a na nim oparta była fioletowa gitara. Meble były zrobione z jasno-ciemnego drewna z białymi drzwiczkami. Nikogo w środku nie było. Rozglądałem się po pokoju gdy usłyszałem wyciągany sztylet. Starszy ja spojrzał w górę. Na belce pod sufitem siedziała dziewczyna, która miała około dwunastu lat. Jej sztylet połyskiwał złotą barwą.

- Cesarskie złoto.

Na sobie miała krótkie spodenki i górę od stroju kąpielowego.
- No tak! - powiedział starszy ja - Zapomniałem, że Liam cię nauczył wspinać.
- Liam pamięta przynajmniej o moich urodzinach w porównaniu do was!! - krzyknęła, skoczyła z belki i wyskoczyła przez okno i zanurzyła się w ocenie który był zaraz obok. 
- Ja nie mogę!! Ona jest bardziej uparta ode mnie. - powiedział do siebie i wskoczył do wody za swoją córką. Nie miałem dużego wyjścia więc skoczyłem do krystalicznie czystej wody. Starszy ja rozglądał się gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na dziewczynie, która siedziała ze szkicownikiem w ręku. Jej czarno-złote włosy falowały w wodzie, a ręka poruszała się pewnie z zaciśniętym ołówkiem. Percy popłynął w stronę dziewczyny, a ja bardzo chciałem usłyszeć o czym rozmawiają.
- Nie nie wrócę dopóki Caleb mnie nie przeprosi. To że jest starszy o rok to nie znaczy, że jest lepszy!!
- Widzę, że tu nie poszło tylko o urodziny??
- Zwariowałeś?? Tu poszło o coś wiele gorszego!! Pokłóciliśmy się o jakąś błahostkę jakiś tydzień temu. Zaczęliśmy się bić, a Caleb wbił mi sztylet w ramię.
- Co zrobił????? - powiedział z furią Percy - Jak ja dorwę tego mojego pierworodnego!!!!
- Nie tato!! Proszę!! Właśnie o to wszystko chodzi. Caleb powiedział mi, że jestem za mało odważna, żeby zabić potwora, że jak on mi coś zrobi to od razu lecę do ciebie albo do mamy!!
Jak dziewczyna to powiedziała, a woda wzburzyła się tak, że na górze musiał szaleć niesamowity sztorm.
- Coooooooooo???
Usłyszałem wrzask. Starszy Ja spadł na kolana, a dziewczyna szybko do niego podbiegła, żeby mu pomóc. Wtedy za glonów wyszedł nie kto inny jak...

- Tata!!

- Tato proszę cię możesz odrobinę ciszej??? Zapomniałeś, że twój głos jeszcze siedzi w mojej głowie??
- Nie uspokoję się póki Natalie mi zaraz wszystkiego nie powie. - powiedział Posejdon - Natalie Luno Jackson. Masz mi coś do powiedzenia???
Dziewczyna tylko przewróciła oczami i wszystko opowiedziała.
- Aaaa. - powiedział Posejdon - Dobrze namieszam mu trochę w głowie, a teraz zamknij oczy. Natalie wykonała polecenie. Posejdon podszedł do niej i wyciągnął mały pakunek i wsadził go do ręki dziewczyny.
- A teraz otwórz oczy i sprawdź czy ci się podoba.
Dziewczyna otworzyła prezent. 

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge8kUNWZwnuQZ_CPn8ouSFKiJ94qwLNyFrhpFDWuDScsDb1HcbTHZPpPIsUOIxU2SZNVDuCt5FlZIxH7sZiFY7-mbH292J1_ueaesoxSl8kMFK8Ni65dZzai3XAal-_NdSfuStBzdGZwE6/s640/blogger-image--142242784.jpg
W pudełku był biały zegarek na białej bransolecie ze skóry. Wskazówki były czarno - białe. Nie miał żadnych ozdobników. Jak dziewczyna go zobaczyła od razu rzuciła się Posejdonowi na szyję.
- Jest piękny!! Dzięki Dziadku!!!
- Cieszę, że ci się podoba ale najlepsze jeszcze przed nami. Naciśnij tarczę zegarka.
Natalie zrobiła tak jak kazał jej Posejdon. Po naciśnięciu zegarek zmienił się piękną zbroję. Zbroja była biała, a z końca wystawała granatowa jak niebo nocą peleryna z kapturem.
- Przyznaj się!! 
- A do czego?
- Dziadku nie udawaj wiem, że ktoś ci pomógł w przygotowaniu takiego prezentu!
- No synu. - zwrócił się do Starszego mnie - Masz bardzo mądrą córkę!!
- To po mamie. - powiedział Percy.
- No tak bo to Caleb odziedziczył twoją głupotę tato! - jak Natalie to powiedziała ona i Władca Mórz wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem.
- Idźcie już! Annabeth na pewno się o was martwi!
- Pa tato.
- A my. - teraz Posejdon zwrócił się do dziewczyny - Widzimy się za tydzień, a i jeszcze jedno jak chcesz żeby zbroja zniknęła wystarczy, że dotkniesz ochraniacze na ręce.
- Okey!! Dzięki Dziadku za najlepszy prezent jak kiedykolwiek dostałam!! - powiedziała i ostatni raz przytuliła Boga i ruszyła z Percym w stronę powierzchni. Ja też się Odwróciłem i już chciałem się obudzić gdy...

- Ty nigdzie nie idziesz Perseuszu Jacksonie!!
~ Dlaczego to zawsze muszę być ja??
- Dlaczego mi to pokazałeś??
- Żebyś miał nauczkę, że o miłość trzeba walczyć, że jak kochasz to patrz ile możesz mieć, a dzisiaj rano po prostu chciałeś wrócić do Nowego Jorku od tak.
- Ale... ja...
- Nie próbuj się tłumaczyć. - powiedział i się rozpłynął w wodzie, a ja poczułem, że moje oczy się powoli otwierają.
- PAMIĘTAJ!!!!! - usłyszałem po raz ostatni.

Annabeth

Powoli otworzyłam oczy. Głowa bolała mnie jakbym spadła z drugiego piętra. Dziwne bo wszystko dokładnie wiedziałam co się stało. Popatrzyłam na fotel, który stał w innym miejscu niż zawsze. Pewnie Percy musiał go przestawić, żeby być blisko mnie. Nie chciałam go budzić bo miał słodki uśmieszek na twarzy więc postanowiłam się iść wykąpać. Otworzyłam szafę. Była jesień więc z szafy wyciągnęłam czarne spodnie, biało - czarną bluzkę z napisem MEGA STAR, smerfetkę, trampki, idealnie dobrane bransoletki i komin. ( chciałem się przejść ;) )


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjA7cQojJU-3IgTBmi25VOVQdUy4QQZ9oDHX1ed2Heejb6d3q8jnjHpuB5j6HeBlS_h7Tqjt5uBM3Da-pviXTSkQqE7LKwKI6W3RB671_IQenelJ-23jE_7UwPF7Cn-M-D6dHkSGY7_1dTO/s640/blogger-image-1514530269.jpg
Chwyciłam ubrania i ruszyłam z nim do łazienki. Zdjęłam piżamę i ruszyłam pod prysznic. Pozwoliłam, żeby woda obmyła całe moje ciało. Po prysznicu, umyłam zęby i  ubrałam się w wybrane ciuchy. Moje włosy starannie ułożyłam pod czapką i wyszłam z łazienki. Gdy mój wzrok padł na fotel nikogo tam nie było. Rozglądnęłam się po pokoju. Odetchnęłam ulgą. Percy stał przy szafce ze zdjęciami i oglądał, każde dokładnie i powoli ( jak na człowieka z ADHD ). Po chwili jego wzrok zatrzymał się na zdjęciu, które zrobiliśmy po pokonaniu Kronosa. Ja, Percy, Clarisse i jeszcze parę osób. Cicho do niego podeszłam i przytuliłam się do jego pleców. Chłopak lekko drgnął ale mnie nie odepchnął. Czułam jego uśmiech. Odwrócił się do mnie. Jego usta były bardzo blisko moich. Po sekundzie nie było już wolnej przestrzeni tylko... my. Gdy się od siebie odsunęliśmy. Percy zdziwił się na widok mojego ubioru.
- A panienka gdzie się wybiera??
- Na obiad! Jest 3.00 po południu, a ja nic o rana nie jadłam.
- Poczekaj pięć minut. Idę z tobą.
- Dobrze ale śpiesz się!! Czekam tylko pięć minut. Start!!!!
Chłopak ruszył w stronę łazienki, a ja nacisnęłam schowany przycisk, żeby otworzyć schowek za obrazem. Moim oczom ukazał się cały arsenał broni idealnie wypolerowanej. Stanęłam na szafką i zaczęłam przebierać w sztyletach  i mieczach. Jak chowałam dziesiąty sztylet do buta ( nie pytajcie jak to zrobiłam ) usłyszałam otwierające się drzwi więc na koniec chwyciłam miecz z kości smoka i niebiańskiego spiżu. Zdjęłam pochwę z wieszaka i zamknęłam szafkę.
- Idziemy na obiad, a nie na polowanie. - usłyszałam głos Percego. Odwróciłam się w jego stronę ale z jego włosami było coś nie tak. Były za bardzo poukładane. Więc podeszłam do niego i przejechałam ręką po jego włosach trochę je rozczochrałam.
- Gotowa??
Ja tylko kiwnęłam głową i ruszyłam z Percym na obiad. Ledwo przeszliśmy trzy przecznicę gdy pod moim nogami wylądował...


niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 4 '' Nie dam rady dłużej ''

Annabeth

Niebo rozświetlały pioruny, a ja już którąś godzinę z rzędu siedziałam na balkonie i płakałam. W pewnym momencie ktoś dotkną moich pleców. Nie miałam siły na jakiekolwiek uderzenie więc się tylko odwróciłam. Przede mną stały dwie znane mi już osoby. A dokładniej Nina Evans moja przyjaciółka od 10 klasy, córka Wenus i Liam Gale jak się okazało syn Zefira. Usłyszałam głos Niny.
- Annabeth! Musisz wejść do środka! Proszę nie chcę stracić najlepszej przyjaciółki.
Nie miałam siły się podnieść. Moje nogi były jak z waty ale jak się w końcu podniosłam nie dałam rady długo wytrzymać. Wypadłabym przez barierkę gdyby Liam mnie nie złapał. Czule mnie objął i chyba położył na łóżku ale nie jestem pewna bo oddałam się w objęcia Morfeusza.

Jechałam na ( prawdziwym ) koniu. Koń był brązowy, a na grzywie miał zaplecionych parę cienkich warkoczyków. Obok mnie jechał Percy ale wydawał się jakiś starszy. On jechał na czarnym koniu z białym trójzębem na pysku. Popatrzył w moją stronę i się uśmiechną, a ja oddałam uśmiech. Popatrzyłam na moje ręce. Wytrzeszczyłam oczy. Na serdecznym palcu u prawej ręki był pierścionek z białym diamentem, a nad nim widniała złota obrączka. To znaczy, że ja... i... Percy.... Nie to nie możliwe. Jak tak rozmyślałam usłyszałam jak dwójka dzieci śmieje się z jakiegoś żartu.
- Hej! - krzyknął Percy i pokłusował w stronę dzieci - Z czego się tak śmiejecie?? 
Wtedy zobaczyłam. Przed nami jechała dwójka dzieci w wieku około dwunastu lat. Dziewczynka była bardzo podobna do Percego.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjstQhcZhpFzBSb3dT0EufAi9uh1ZPbqq3tIpIJh14KM8i1kuQWTLvGTAcTP4exG_gcgFy2LPK_BGpmXA2exfl2WTTDVghZtoUC80fYpEF0YOhSkARkY96rrXwwBH7mknPIcaDaKIBMoqDN/s320/%25C5%2581adna%252BDziewczyna%252B12.jpg
Miała czarno-złote, lekko zmierzwione włosy, które sięgały jej do łopatek. A jej oczy były o kilka odcieni jaśniejsze od Percego ale również niebiańsko błękitne. Miała ten sam uśmiech i powalające spojrzenie. Na sobie miała biały sweter w carne paski. Jechała na białym koniu, który miał czarne pasma w grzywie i ogonie. Jej siodło i całe zaopatrzenie było w kolorze niebieskim z białymi dodatkami. Chłopiec zaś był bardzo podobny do mnie.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj25tSFnUNAHf-pCORy4Qib10PMVbw7qd1vN4DT2l3cymRVFDw8YQeUMFBljzOUSZznNsgyxmmHwwGCsj5npb8tNZuu5RgvgDvXyHkGJiBs1BhF61UgqXTtFCSEyjwN9iO-oIfhjHrR61LG/s320/24879206-256-k234935.jpg
Miał blond włosy i oczy w kolorze metalu. Jego zęby były białe jak perły i proste jakby ktoś narysowałby spod linijki. Na sobie miał niebiesko-szarą bluzę i czerwony podkoszulek. Na szyi miał medalion z wygrawerowaną sową, która trzymała trójząb. Jego koń był w odcieniu gorzkiej czekolady. Siodło było beżowe z metalowymi elementami.
- Z tego jak jeździsz konno tato!! - odpowiedziała dziewczyna.
- Haha! - powiedział Percy - Nie zaczynaj Natalie! A ty Calebie co masz do powiedzenia?
- Jak poznałeś się  mamą?
Jak Caleb powiedział '' mamą '' od razu do nich pokłusowałam. Ale gdy byłam już przy całej trójce tak jakby wyszłam z ciała Annabeth na koniu i zaczęłam się oddalać od całego zdarzenia. Wtedy usłyszałam kobiecy głos, który aż za dobrze znałam.
- To twój los Annabeth Chase! Czy tego chcesz czy nie.
Jak to powiedziała obraz się rozmazał, a ja otworzyłam oczy.



Leżałam na łóżku w swoim pokoju, a obok na fotelu z nosem w książce siedziała Nina.
- Twoja matka jest okropna.
- Tak wiem! Ja ledwo z nią wytrzymuję. Cieszę się, że wstałaś.
- Ile spałam??
- Jakieś dwa dni. W tym czasie przyszła dziewczyna z chłopakiem i zagroziła, że jak jej nie wpuścimy to zrobi nam większy zamęt niż jest na polu.
- To Thalia Grace i Nico di Angelo. Moi przyjaciele z Obozu.
- Dobrze, a teraz idź spać bo jest druga w nocy. Twój tata pozwolił mi spać na kanapie w salonie.
Jak to powiedziała dopiero tera się zorientowałam, że jej zawsze starannie ułożone loki są potargane, a na sobie ma piżamę z Królikiem Bugsem. Jak wyszła zamknęłam oczy i wkroczyłam w objęcia Morfeusza.

kilka godzin później

Przez te kilka godzin obudziłam się 30 razy i 5 razy zmieniałam piżamę. Koszmary i wspomnienia prześladowały mnie jakbym była seryjną morderczynią.
~ Nie dam rady dłużej. - pomyślałam i chwyciłam sztylet leżący na nocnej szafce. Po cichu wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę schodów pożarowych. Po pięciu minutach stałam na dachu w samej piżamie. Ostatni raz popatrzyłam na wschód słońca i wbiłam sobie sztylet w brzuch. Przed oczami pojawiły się mroczki, nogi stały się jak z waty, a ręce były całe w szkarłatnej cieczy. Jeszcze ostatkami sił popatrzyłam na osobę, która do mnie pod biegła. Znałam ten zapach to on ten Glonomózg. Chwyciłam jego twarz w swoje ręce i ostatni raz utonęłam w jego oczach. Po chwili widziałam ciemność.

Percy

- Moja Ann! Moja! - szeptałem do siebie. Przybliżyłem swoje usta do jej i złożyłem najbardziej namiętny pocałunek jakim kiedykolwiek ją obdarzyłem. Jak się od niej odsunąłem ktoś położył swoją dłoń na moich plecach. Odwróciłem wzrok. Za mną stał Posejdon z zatroskaną miną. Niedaleko Atena płakała w ramię swojego Ojca Zeusa. Obok nich stali Nico i Thalia. Chłopak czule obejmował dziewczynę. Nie mogłem na to patrzeć więc wróciłem wzrokiem w stronę Annabeth. Ale coś było nie tak. Jej ciało świeciło na zmianę raz na złoto, a raz na czarno, a jej oczy się...


sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 3 '' To koniec! "

Olivia

~ Ostatnia lekcja! No przedostatnia ale ostatnia na której się trzeba jakoś specjalnie uczyć. 
Ledwo zaczęliśmy rok szkolny, a już dokopali na tyle zadania, że  nawet Cerber by się przestraszył ( uwierzcie wiem co mówię ). Naszą wychowawczynią jest przesympatyczna pani od Łaciny. Pani Warner jest chyba najlepszą nauczycielką w całej szkole. Jak już zapewne pan śpioch ( Percy ) wam powiedział, że chodzę z nim do 12c. W mojej klasie jest parę modniś, sportowców i kujonów. A ja razem z Percym, Riley ( koleżanka z ławki ), Joshem i Kai ( koreańczyk ) należymy do grupy normalsów. To znaczy, że nie jesteśmy jakoś ekstra ubrani, nie mamy jakiegoś ogromnego mózgu i nie jesteśmy jakoś specjalnie wysportowani ( nie licząc Percego bo on jest umięśniony i to bardzo). Jak tak rozmyślałam i opowiadałam o mojej klasie zadzwonił dzwonek.
- Na zadanie opiszcie jedno sławne miejsce w Ameryce! Może być na pendrive! Szczególnie pan panie Jackson i pani Luce.

5 minut później


- To dopiero koszmar!! Dopiero co zaczął się rok szkolny, a my już mamy więcej zadania domowego niż studenci!! - odezwała się Riley.
- Nie jest tak źle Ral!!
- To, że ty lubisz szkołę Kai to nie znaczy, że wszyscy to lubią.
Kłóciliby się tak do upadłego gdyby dzwonek nie zadzwonił. " Uratowani przez gong ". To przysłowie ma rację. Wracając do Riley i Kaiego nadal się kłócili. Musiałam wkroczyć do akcji.
- Dość tego!! - krzyknęłam - Mam po dziurki w nosie waszych kłótni!! I jakbyście nie zauważyli dzwonek ma lekcje był dobre 5 minut temu więc proszę wejdzie do klasy i się zamknijcie!! Z minami jakby szli na zgilotynowanie weszli do klasy. Godzina wychowawcza minęła nam w bardzo śmiesznej atmosferze. Po lekcjach Josh i Kai ruszyli w stronę 47, a ja, Riley i Percy poszliśmy w stronę 55. Ral mieszkała 52.
- Hej dziewczyny! Ja muszę iść pomóc mamie w kawiarni.
- To super! Pomożemy ci, a przy okazji odrobimy tą masę zadania domowego! - powiedziałam.
- Jestem za i tak przy okazji napijemy się jakiejś dobrej kawy.
- To jak Percy?? Zgadzasz się??
- Niech wam będzie! Idziemy na róg 8 Alei i 53!
- Tak jest panie kapitanie! - powiedziałam razem z Riley i obie zaczęłyśmy się śmiać.

10 minut później

Byliśmy przy kawiarni gdzie pracowała mama Percego. Po drodze zrobiliśmy tonę zdjęć gdzie się wygłupiamy i śmiejemy z sucharów Percego. Oczywiście połowa tych zdjęć poszła już na Facebooka :) Gdy weszliśmy ramię w ramię do kawiarni zamurowało mnie. Pierwszy raz tam byłam ale wiedziałam, że będę stałym klientem. 
Kawiarnia była urządzona w czarnych i białych barwach. Na czarnej ścianie były śmieszne cytaty i
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPvk4lC1f_3ESI4Sb7KhKxD8BnG4mcBWO1hXBEnnD7WuhzlWbLZhIMjMd1j6hb4JXd2xVN6mCbPQibKmnS9OlmLchj4cLJSdyYxn6asirA19lPVTqbSVVphSh_Mv2DRChr-5LOVzTBFL7e/s320/Stock+Coffee1.jpg
obrazki. Sama kawiarnia nie była mega duża ale w sam raz. Za ladą z drewna przy której stała duża kolejka była mama Percego. Widząc jak jest zapracowana szybko poszliśmy jej pomóc. Rzuciliśmy nasze plecaki na zaplecze, ubraliśmy fartuchy i zaczęliśmy przyjmować i realizować zamówienia. Po nie całych 10 minutach tłum który był przy ladzie rozszedł się po całej kawiarni albo wyszła. Jak się rozglądałam po pomieszczeniu Riley już zaczęła przepytywać i odrabiać zadanie z Percym. Nie miałam co do roboty więc sięgnęłam po swój plecak, wyciągnęłam książki z chemii i przysiadłam się do tych co niby tak nie znoszą szkoły. Po długim, bardzo długim czasie uporaliśmy się z zadaniami. Mama Percego przyniosła nam gorące cappucino ( dla mnie z karmelem ) i ciasteczka z cynamonem. Mówiąc:
- Na koszt firmy. Za ciężką i wartościową pracę.
My już wtedy nie słuchając co mówi pani Jackson pochłanialiśmy ciastka i kawę z takim zapałem jakby świat miał by się rozpaść. Jak skończyliśmy jeść uznaliśmy, że czas najwyższy wracać do domu, a że przegrałam zakład z Percym, że po jednej lekcji zacznie marudzić na szkołę musiałam pooglądać razem z nim jakiś film. Na 54 pożegnaliśmy się z Raily i poszliśmy do mnie. Tato miał mieć jakieś spotkanie do późna więc mieliśmy wolną chatę.
- To co oglądamy? - zapytałam przeszukując moją szafkę z płytami.
- Step up 3.
Ja się tylko uśmiechnęłam i wyciągnęłam płytę z pudełka.

Percy

Siedziałem z Liv na jej łóżku z miską popcornu i oglądaliśmy Step up 3. Znam ten Film na pamięć ale nadal nie potrafię się nadziwić jak oni tańczą. Pokój Liv był biały z czerwoną cegłą. Na sztaludze
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzua3W8te1nRqPGVlYLkXix65pQ0t8L2LTqNnk1oEQovaJhmuVfBLiupYm7Mp6UynNeh6Uwgv5s1R2dXOctPm1KHeY0QDT5hJbptbcYTZrhToE7J7RLe-0TLKW-cGcLKKiQQsfgzSuJ6Ej/s320/24071_h93o3lg6.jpg
stał telewizor, a przed nim sofa i stolik na kółkach. Gdy doszliśmy do momentu kiedy Moose i Camile się godzą i tańczą coś zabrzęczało w moim plecaku. Wiedziałem, że to mój komputer więc szybko go wyciągnąłem z plecaka i ruszyłem w stronę kuchni. Jak go otworzyłem okazało się, że to dzwoni Annabeth na Skaypie. Natychmiast odebrałem. Na ekranie pojawiła się zapłakana twarz mojej Ann.
- Hej! Annie! Co się dzieje? - zapytałem czule.
- Nie mów, że nie wiesz! - powiedziała przez łzy - Już wyjechałam a ty znalazłeś sobie inną!! Jak mogłeś!!!
- Annabeth ale to moja przyjaciółka!!
- Tak już to widzę!! Nie wierze ci!!!
- Percy???
Do kuchni weszła Liv.
- No wiesz! - krzyknęła Annabeth - Nie mam zamiaru zadawać się z osobą, która myślałam, że mnie kocha!! To koniec!! Koniec z nami i nawet nie próbuj do mnie przyjeżdżać bo osobiście wybiję ci sztylet w serce! Tak samo jak ty zrobiłeś mi!! - powiedziała i się rozłączyła. Zatrzasnąłem laptopa i wyszedłem zatrzaskując drzwi.

kilka minut później

Siedziałem na dachu domu i darłem się na wszystkich możliwych bogów ( szczególnie na Afrodytę ) za to co mi zrobili. Nie wytrzymałem wybuchłem. Natychmiast na niebie pojawiły się chmury burzowe i zaczął padać ulewny deszcz. Nie miałem nastroju na chowanie się przed deszczem i pozwoliłem kroplom deszczu spływać po mnie. I nie tylko deszczu ale i łzom pozwoliłem spływać po moich policzkach. To już koniec! Moje życie nie jest nic warte bez Annabeth! Nie zejdę z tego cholernego dachu nawet jeśli ktoś by mnie siłą i namowami namawiał to i tak tego nie zrobię!!






niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 2 '' Teraz trzeba jakoś przeżyć ten rok. ''

Percy

Po tym jak Annabeth do mnie zadzwoniła nie było sensu iść z powrotem spać więc ze swojej szafy wyciągnąłem jeansy, bluzę z logo Fall Out Boy i czarno-niebieskie conversy. Do tego na rękę wziąłem czarną bandanę i czarną bransoletę z ćwiekami.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgG2mdQINwKXpIc90nfNIkaQw-LFdle7g8nqYdQUmetCYqPIHfq2b4XAOO2zbgNI8nx5dBX1v2Ip7uNDpL1g7B9aXO_naoD1ARY0pCVIp2cdlCzhrZQ3Sy_ABqy4Bj41tmkHlXy7vrcM4ol/s320/full_size.jpg

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8-xeVM0iUnKhM5W_C5GNkxc4x3Lk7Mro7obcs-zrQuzt41P4Y-R7AGpvFGf6dNDF9XoQwpfOgOpaPSJMwY7gz9fHCAUYC6V7gUOyxaD9kkZ7lEkvU3ZLhZBLPla6TFMPXgPQ2TlBFM-RC/s320/pol_pl_Chuck-Taylor-Hicker-Czarne-Skorzane-Trampki-Meskie-132381C-5434_2.jpg
Po wybraniu garderoby ruszyłem pod prysznic. Po dobrych piętnastu minutach siedzenia pod wodą wysuszyłem włosy i ułożyłem je w artystyczny nieład. Umyłem zęby i założyłem na siebie wcześniej wybrane ciuchy. Gdy byłem już gotowy zbiegłem na dół na śniadanie. Z kuchni rozchodził się niesamowity zapach bekonu i sadzonych jajek. Jak wszedłem do kuchni zamurowało mnie. Przy blacie siedziała moja nowa znajoma.
- Olivia??
- Nie Hermiona Granger. - odgryzła się.
- Śledzisz mnie czy po prostu poczułaś zapach MOJEGO śniadania.
- Nie matole! Przyszłam po ciebie już jakieś dobre piętnaście minut temu, żebyśmy poszli do szkoły ale jak widzę ty nadal jesteś w proszku.
- Ja w proszku?? - zapytałem i usiadłem obok Olivii i sięgnąłem po kubek z kawą. - Wiesz ile trzeba siedzieć w łazience żeby wyglądać tak jak ja!!!
- Jakieś pięć minut?? Jesteś spakowany??
- Yyyyy... Nie??
- Człowieku! Jest 7.45!! A ty musisz jeszcze zjeść śniadanie, dojść do szkoły i się spakować!! Wiesz mam pomysł ja pójdę cię spakować a ty jedz śniadanko!!
- Dobrze proszę Pani!!
- Gdzie masz plecak, zeszyty i rzeczy do pływania??
- Plecak i zeszyty - powiedziałem pomiędzy przełykaniem jedzenia - Są w szafce pod łóżkiem, A rzeczy do pływania wiszą na sznurku w łazience obok.
- Powinnam nie zabłądzić!!
- Czekaj!! Jakie mamy dzisiaj lekcje??
- Łacina, basen ( dwie lekcje ), chemia, angielski, geografia i godzina wychowawcza.
- Ekstra! Co ty tu nadal robisz?? Marsz na górę i mnie spakuj!!
- Jeszcze raz tak powiesz to zacznę podejrzewać, że masz coś wspólnego z Zeusem! - powiedziała i poszła na górę. Jak zniknęła z pola widzenia razem z mamą popatrzyliśmy się na siebie.
- Musisz jej powiedzieć! - oznajmiła mama.
- Co ja mam jej powiedzieć??
- Że jest herosem!! Przecież to widać na kilometr!!
- Dobrze powiem ale dzisiaj po lekcjach.
- Zuch chłopak! A teraz wcinaj i biegiem do szkoły.
Jak skończyłem jeść z Góry wróciła Olivia z niebieskim plecakiem z nike.
- No nareszcie! Jak długo można czekać??
Jak to powiedziałem Olivia z uśmiechem rzuciła we mnie plecakiem tak, że przewróciłem się z krzesła. Mama i Olivia zaczęły się śmiać, a ja wstałem z podłogi. Olivia chwyciła swój niebieski plecak z  vans w gwiazdy i machnęła na mnie ręką żebym się pośpieszył.
- Do zobaczenia mamo! Przyjdę później pomóc ci w kawiarni.
- Dobrze, a teraz idź już! - powiedziała mama i zamknęła za nami drzwi. 
- No teraz trzeba jakoś przeżyć ten rok! - powiedziałem do Olivii.
- Już nie marudź! Jakoś damy radę!!

Annabeth

Droga z rogu Lawton Street i 37 Alei na 43 nie trwa bardzo długo. Szłam z słuchawkami na uszach i zastanawiałam się jaka będzie moja klasa. Stałam przed budynkiem szkoły i już miałam wchodzić gdy za pasa ktoś mnie chwycił już chciałam wykonać mój słynny cios w żebra gdy zorientowałam się kto mnie trzymał. Tylko jedna osoba miała taką bransoletkę.
- Thalia! - krzyknęłam i rzuciłam się jej na szyję.
- Hej Ann!!
- Co ty tu robisz??
- Byłam na małym polowaniu z Nickiem.
- Z Nickiem??
- No tak!
- No dobrze ile jeszcze będziecie w San Francisco??
- Jakieś trzy dni.
- To super! Ja muszę kończyć bo za chwilę zaczynają się lekcje. Do potem.
- Pa Ann
- Nigdy nie lubiłem szkoły! - z cienia wyłonił się Nico.
- Zamknij się! - powiedziałam z sarkazmem i weszłam przez otwarte na oścież drzwi.

4 lekcje później

Matma, matma i jeszcze raz matma!! Siedzię już drugą godzinę na przenudnej lekcji mojego " kochanego " wychowawcy pana Fahrenheita. Jak tak siedziałam i przyglądałam się ( nie tablicy ) dzieciakom na boisku do naszej klasy weszła pani dyrektor z jakimś chłopakiem.
- Dzieńdobry uczniowie! - powiedziała. Podziwiam ją za to, że potrafi być stanowcza i łagodna w jednym momencie.
- Dzieńdobry pani McNeil! - odpowiedzieliśmy chórem.
- Chcę wam przedstawić Liam'a Gale'a. Spóźnił się na rozpoczęcie roku i pierwsze lekcje ale z tym nie powinno buć problemu.
- Dziękuje pani dyrektor! - powiedział nauczyciel, a dyrektorka wyszła.
- No więc Liam chyba będziesz siedział na razie ze mną... - przerwał i popatrzył na mnie. " Cholera " pomyślałam " dlaczego ja muszę siedzieć sama??" Wtedy w mojej głosie odezwał się przesłodziny głos.
~ Już nie przesadzaj! Jest nawet przystojny i bardzo podobny do Zefira!
~ Zamknij się!!
- A Obok Anithy jest wolne miejsce może usiądziesz obok niej??
- Jestem Annabeth panie profesorze.
- Jedno i to samo! - powiedział i wskazał Liam'owi miejsce obok mnie. Naszczęście jestem zmuszona siedzieć z nim tylko na matematyce. 
~ Dzięki Niebiosom!! - pomyślałam o wróciłam do " słuchania " pana profesora.

Hejjjjjjjjjj!!! Tak to znowu ja i wracam dzisiaj z kolejnym rozdzialikiem sorry, że krótki i taki sobie ale wam to wynagrodze. Tak mam też parę ogłoszeń rozdziały będą pojawiały się w sobotę albo niedzielę co tydzień może czasami uda mi sie wstawić gdzieś w tygodniu posta ale to bardzo żadko. Ja sie z wami żegnam zapraszam do komentowania i czytania bloga!! Papa!!
Marcy Grace ;)