Annabeth
Obudziłam się w swoim pokoju w domku Ateny. Z powodu, że był rok szkolny w domku została tylko Katharina. Kati różni się trochę ode mnie i większości rodzeństwa. Kati nie ciągnie do walki i do wymyślania strategii. Ona jest córką innej strony Ateny. Katharina ma talent do szycia i nie zdziwię się jak w przyszłości zostanie znaną projektantką. no ale wracając do historii. Jak ledwo co ruszyłam się z mojego pokoju minęło około 15 minut. Gdy w końcu udało mi się ruszyć szanowne cztery litery od razu ktoś zaczął dobijać się do mojego pokoju.
- Katharina jeśli to ty to wiedz, że cię zabiję za to, że dopijasz się do mnie tak wcześnie!! - krzyknęłam. Nie otrzymałam odpowiedzi więc pomyślałam, że sobie poszła ale nie wiecie w jakim byłam błędzie. Gdy przeszukiwałam swoją obozową szafę ktoś zaczął walić kamieniami w moje okno. Chwyciłam jeden ze sztyletów do rzucania i włożyłam moją czapkę niewidkę. Podeszłam do okna. Na szczęście jedno było wystarczająco uchylone, że mogłam przez nie spokojnie rzucić sztyletem i trafić osobę na dole. Podeszłam do okna. Pod moim oknem stała Olivia z chytrym uśmieszkiem. Chyba nikt jej nie uprzedził, że mnie rano się nie budzi. Wycelowałam sztyletem w jej ramię i rzuciłam. No wiem jestem wspaniałą przyjaciółką ale jeśli chodzi o sprawę wyspania to jestem nieobliczalna. Moje rodzeństwo wie, że jak się ie wyśpię to potrafię być gorsza od samej Gai. No więc wzięłam zamach i już chciałam rzucić tym przeklętym ostrzem gdyby nie jedna osoba, która mi to przeszkodziła. Nagle poczułam jak jakieś silne ramiona oplatają mnie w tali i ściągają czapkę niewidkę.
- No proszę, proszę. Rzucać sztyletami w przyjaciółkę?? Nie ładnie tak pani Chase. - no widzicie z kim ja muszę żyć. Nawet nie dadzą uszkodzić przyjaciółki ale jak to bywa z Annabeth Chase gdy szanowny Perseusz Jackson jest w pobliżu zapomniała o wszystkim i wszystkich więc liczył się tylko on.
- Mam nadzieję, że wytłumaczysz mi tą pobudkę??
- A jak chcesz, żebym się tłumaczył??
- Nie wiem ale musisz być bardzo przekonujący. - oznajmiłam.
- To się da załatwić. - powiedział i jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągnął. Byłam od niego w odległości jakiś pięciu centymetrów więc mogłam poczuć jego oddech na swojej twarzy, który na marginesie pachniał jak słona woda oceanu. Po sekundzie nasze usta połączyły się.
- Coś się nie starasz. - wymruczałam mu w usta, a ten zaczął rozsuwać moje wargi językiem. Pozwoliliśmy naszym językom na szaleńczy taniec, który był przepełniony miłością i czymś jeszcze czego nie potrafiłam odgadnąć.
- Lepiej ale nadal za mało.
- Czyżby komuś było za mało z naszej ostatniej nocy?? - mówiąc to podniósł mnie lekko do góry i zaniósł w stronę łóżka, na którym po chwili mnie położył, a sam przygniótł mnie swoim ciężarem. Percy zaczął całować moją szyję, ramiona ręce. palce, a potem znów wpijał się w moje usta. Na nasze nie szczęście musiał nam ktoś przerwać, a tym kimś był Connor Hood.
- Oooo... przepraszam. - wybełkotał i odwrócił się w stronę korytarza - Annabeth twój ojciec przyjechał. Czeka przy bramie przy sośnie Thalii. Mówił, że jak się nie pojawisz w ciągu piętnastu minut to już nie pozwoli ci spotykać z Percym. - powiedział i zamknął za sobą drzwi. Jak to zrobił ja zaczęłam się niepohamowanie śmiać. Po chwili dołączył do mnie też Percy.
- Myślisz, że on mówił prawdę? - zapytał.
- Nie wiem ale jeśli tak to walić go i tak ucieknę.
- Wiesz, że u mnie zawsze znajdziesz wolną część łóżka.
- Bardzo kusząca propozycja ale chyba na serio muszę się zbierać. - powiedziałam - No złaź ze mnie. Jak myślisz, że ważysz tyle ile piórko to jesteś w błędzie.
- A byłem innego zdania. - oznajmił i zszedł ze mnie - Ale, że ty idziesz się myć to ja wybieram w co się ubierzesz.
- No dobrze ale, żeby było jakoś gustownie. - rzuciłam i zamknęłam za sobą drzwi do łazienki. No wiecie bycie grupową ma swoje przywileje.
Percy
Jak Ann zamknęła za sobą drzwi ja podszedłem do jej szafy i zacząłem przeglądać jej rzeczy. W pośród nich najwięcej było obozowych koszulek i spodni, ale najbardziej zdziwiło mnie to, że na samym dnie znalazłem MOJĄ bluzę. Stałem tak chwilę i chciałem sobie przypomnieć skąd Ann mogła mieć moją bluzę. W końcu sobie przypomniałem.
Był koniec lata i jak zawsze był pokaz fajerwerków na plaży, który organizował domek Hermesa i Hefajstosa. Tego samego dnia chciałem zabrać Mądralińską na małą wycieczkę. Jak już oboje staliśmy na plaży zagwizdałem. Niedługo potem pojawił się Mroczny. Usadowiłem Ann na grzbiecie rumaka i sam na niego wszedłem i pegaz odleciał. Lecieliśmy jakieś pięć minut na plażę, którą dostałem od taty na urodziny. W momencie gdy wylądowaliśmy zaczął się pokaz. Było wspaniale, jeszcze długo po imprezie rozmawialiśmy ze sobą o nas i o tym co przeżyliśmy. Z powodu, że robiło się coraz później Ann zaczęła się trząść z zimna. No nie dziwię się miała tylko bokserkę i rybaczki. Więc szybko ściągnąłem moją bluzę i założyłem jej ją przez głowę. po chwili Anie zasnęła na moim ramieniu. Chciałem jej nie budzić to wziąłem ją na ręce i wróciłem do obozu.
Pewnie musiała ją zostawić. Stałem tak jeszcze chwilę przed szafą i w końcu zdecydowałem się na dżinsową bluzkę z rękawami trzy-czwarte, czarne leginsy i tego samego koloru botki. Wyrobiłem się w sam raz, bo w tym samym momencie z łazienki wyszła Annabeth w swoim szarym szlafroku.
- No więc wybrałeś w końcu??
Nie odpowiedziałem tylko rzuciłem szybko w nią ubraniami. Dziewczyna znów weszła do łazienki ale po chwili z niej wyszła już ubrana.
- No nie wiedziałam, że mój chłopak ma, aż taki gust w doborze ubrań.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - mruknąłem - Ale mam dla ciebie jeszcze jedną małą malutką rzecz.
- Naprawdę?? - zapytała. Była odwrócona do mnie tyłem, a przodem do swojego biurka na, którym szukała potrzebnych rzeczy na podróż. Wyciągnąłem medalion z pudełka i podszedłem do niej od tyłu. i założyłem jej naszyjnik. Widziałem jak jej mięśnie się napinają ale po chwili się rozluźniła. Chwyciła medalion w dwa palce i zaczęła go oglądać.
- Otwórz. - szepnąłem.
Zrobiła tak jak jej powiedziałem. W środku oprócz graweru było też nasze zdjęcie.
- I jak podoba się??
- Jest piękny. - powiedziała i odwróciła się w moją stronę. - Ale teraz chyba musimy już iść.
- Masz rację. Nie chcę zaleźć twojemu ojcu za skórę.
- Ojciec to jeszcze pal sześć, gorzej z Ateną. - uśmiechnęła się i oboje wyszyliśmy z jej domku.
Jeszcze długo po tym stałem przy drodze i wpatrywałem się w zakręt za którym zniknęła Annabeth.
- Będę czekać. - powiedziałem i ruszyłem w stronę domku Posejdona, żeby się spakować i wrócić do domu.
Hej wszystkim. Pewnie mnie nienawidzicie za to, że przez prawie dwa tygodnie nie było posta ale to z powodu, że moja kochana mamusia ma bzika na punkcie tego, że powinnam być najlepsza ze wszystkich przedmiotów, a jeszcze do tego dochodzą dodatkowe języki i treningi po których czuję się jakby, ktoś przejechał po mnie rydwanem po jakieś 100 razy albo jakbym wyczyściła całą stajnię Augiasza. No więc czekam na komy i chciałabym pozdrowić wszystkich tych, którzy jeszcze czytają tego bloga i się on nim nie znudził, a i jeszcze zapraszam na mojego drugiego bloga, którego prowadzę z moją przyjaciółką. Link pod spodem.
http://wszystkoowszystkiminic.blogspot.com/~ Marcy Grace