poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 15 " Urodziny Annabeth " cz.2



Annabeth


Siedziałam razem z Synem Posejdona w prywatnym samolocie Zeusa, a wszystko zaczęło się od…

Retrospekcja
Gdy przyjechaliśmy na lotnisko i wysiedliśmy z auta podeszła do nas dziewczyna o błękitnych oczach i zaostrzonych uszach. Od razu było widać, że to była driada. Zdziwiło nas to. Bo mało driad żyje jak normalni śmiertelnicy… no może nie tacy zwykli.
- Jestem Aria, z prywatnej linii lotów Zeusa. – przedstawiła się – Jak mniemam Perseusz Jackson, Syn Posejdona oraz Annabeth Chase, Córka Ateny.
- Owszem. – powiedziałam i pokiwałam głową.
- To świetnie. Prywatny samolot pana Zeusa już czeka.
- Chwila. – powiedział Percy przy okazji robiąc znak przerwy jak kapitanowie drużyn na meczach – Co to znaczy prywatny samolot Zeusa??
- No to znaczy, że pan Zeus chce żebyście dolecieli bezpiecznie i szybko więc udostępnił swój samolot wam.
- Wow. – tylko to udało mi się wykrztusić.
- To co idziemy?? – zapytała.
- Ta jasne.
- A i jeszcze jedno panie Jackson, pański samochód zostanie także przewieziony na Dominikanę.
- Super ale teraz chodźmy już. – mruknęłam i pociągnęłam Percego w stronę wejścia do budynku.
Koniec retrospekcji

- Annie wstawaj. – usłyszałam kojący głos Percego. No tak nie ma to jak zasnąć podczas lotu – Jeszcze chwilę. – mruknęłam.
- Żadne jeszcze chwile mój ty Leniuszku, zaraz lądujemy. – jak to powiedział poczułem jego czułe wargi na moim czole. – Co ci się śniło??
- Same przyjemne rzeczy. – odpowiedziałam
- Na przykład?
- Na przykład o tobie.
Na ustach Percego pojawił się piękny uśmiech.
- Cieszę się, że to słyszę, a teraz naprawdę musisz wstać.
- No dobrze.

Percy

Wpatrywałem się w zachodzące słońce, które powoli zanurzało się w oceanie. Z Naszej wilii rozchodziły się śmiechy dziewczyn i chłopaków. Po przyjeździe wszyscy byli już na miejscu i czekali na mnie i na naszą solenizantkę. Wszyscy to znaczy – Olivia, Thalia, Hazel, Nina, Riley, Piper, Frank, Nico, Jason, Josh, Kai, Liam. Chwilę z nimi posiedzieliśmy ale Ann była zmęczona więc poszła się położyć. Ja za to poszedłem na plażę i jak widać na niej jestem. Zatrzymaliśmy się willi, którą dostałem od ojca na siedemnastkę. Willa znajduje się  15 km od Puerto Plata najbliższego miasta. Na podjeździe stały nasze cudeńka i w tajnym garażu prezent dla Annie. Nagle poczułem jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Od razu poznałem te sprawne małe dłonie, które tak idealnie walczą za każdym razem i jak za każdym razem badają moją klatkę piersiową i nie tylko.
- Dlaczego nie śpisz??
- Nie mogę zasnąć kiedy nie leżysz obok mnie. – powiedziała. Na jej cudnej twarzy pojawił delikatny rumieniec, który starała się zasłonić włosami. Natychmiast odsłoniłem jej twarz.
- Kocham jak się rumienisz. – powiedziałem wprost.
- Naprawdę??
- Naprawdę.
- No to co we mnie jeszcze kochasz?? – zapytała i przywarła do mojego torsu.
- Kocham jak się śmiejesz, ale nie tylko ustami, a także oczami które na marginesie też kocham, kocham te małe zwinne ręce, które mógłbym całować wiekami. Ogólnie to kocham całą ciebie. – Jak to mówiłem całowałem każdą wymienioną część ciała dziewczyny.
- To wspaniale, bo ja też kocham ciebie takim jakim jesteś.
- Co ty na to żeby zostać tu na noc??
- Na plaży??
- No słucham??
- Z wielka chęcią.

*******

Leżeliśmy tak na kocu i patrzyliśmy na gwiazdy. W pewnym momencie Annabeth cicho westchnęła.
- Annie co się dzieje??
- Nie nic tylko nigdy nie patrzyłam w gwiazdy.
- Jak to?? Razem z mamą patrzyliśmy w gwiazdy jak przyjeżdżaliśmy do Montauk, a ty przez tyle lat mieszkałaś w obozie, że chyba miałaś okazję do pooglądania gwiazd. Wiesz czasami zazdroszczę ci tego, że tak długo mieszkałaś w obozie.
- Mieszkanie w obozie było piękne to prawda ale zawsze gdy Chejron chciał żebym przyszła na lekcje z astronomii to odmawiałam ponieważ myślałam, że to nigdy nie przyda mi się w życiu jak architekt.
- No to trzeba to nadrobić. Mam nadzieję, że podstawowe konstelacje znasz.
- Tak znam. – powiedziała.
- No to teraz patrz. – tu wskazałem na jedną z konstelacji – Tą konstelację stworzyła Olivia jak większość tych nowych. Ta powstała jak Liv wróciła z imprezy całkowicie pijana, bo dostała dwie pały pod rząd i tydzień w kozie. – jak to powiedziałem poczułem jak Ann cicho się śmieje.
- Ta przypomina ognisko – wskazała.
- Z tą też wiąże się ciekawa historia. Pewnego dnia rzuciłem hasło „ Zróbmy ognisko ”
- I wszyscy się zgodzili.
- No właśnie. Więc poszliśmy na plażę i zrobiliśmy ognisko. Niestety złapała nas policja i wlepiła nam mandaty.
Tym razem to Annabeth śmiała się na całego. I tak nam minął wieczór i noc.

Annabeth

- Nie dziewczyny nie wejdę do tej wody!!! – krzyczałam jak opętana, ponieważ dziewczyny chciały mnie wrzucić do wody.
- Nie tak się nie da. – powiedziała Thalia. Bogom nich będą dzięki – przestały. – Percy chono tu!! – zawołała. Po sekundzie obok Thalii pojawił się Glonomóżdżek. Zaczęłam uciekać w stronę domu.
- Trzeba wrzucić tą córkę Ateny do wody.
- No to mam przerąbane. – mruknęłam. Byłam już przy schodach na taras gdy poczułam jak silne ramiona Percego podnoszą mnie do góry tak, że jego ręka trzymała mnie po plecami, a drugą pod kolanami. Percy ruszył biegiem w stronę wody przy okazji się obracając wokół własnej osi.
W końcu razem z Percym wylądowaliśmy w wodzie z jedną tylko różnicą. On był cały suchy, a ja byłam cała mokra.
- Percy!!!!! – wydarłam się na niego ale nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Słucham?? – zapytał niewinnym tonem.
- Przegiąłeś. – powiedziałam i rzuciłam się na niego. Percy nie zdążył pomyśleć żeby jego ubrania zostały suche więc on też przestał być suchy.
Po chwili dołączyła do nas cała reszta. Tak więc cała czternastoosobowa grupa zaczęła okładać się wodą. Po całym zamieszaniu byliśmy cali mokrzy. Ci co mieli na sobie ubrania ( w tym ja ) szybko je ściągnęli i zostali w samych strojach kąpielowych. Liv, Nina, Haz i Riley poszły się opalać, wiecznie blada Thalia została pod parasolem przy okazji kładąc słomkowy kapelusz na twarzy, chłopcy chwycili deski i poszli surfować. Natomiast ja położyłam się na leżaku i zatopiłam się w lekturze.

Proszę o to rozdział!! Jakby ktoś się nie zorientował to zmieniłam muzykę i dodałam nową zakładkę. Piszcie w komach jak się podoba muzyka i czy byście coś do niej dodali. Wielkie dzięki za komy i trzymajcie tak dalej;)
Marcy Grace.

środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 15 " Urodziny Annabeth " cz.1


Ten post dedykuję Anie2003, K., Marylin Black ( która na marginesie prowadzi super bloga tak samo jak Ana ) oraz Karolci XD. Bardzo dziękuję za komentarze to mnie bardzo motywuje;)
A teraz zapraszam na nowy rozdział.

Annabeth

- Percy gdzie ty mnie wieziesz?? - zapytałam gdy wyjechaliśmy z miasta.
- Zobaczysz. - odpowiedział.
- No dużo mi to mówi. - prychnęłam i już się więcej nie odezwałam. Po jakimś czasie Glonomóżdżek zatrzymał się na klifie. Gdy wysiedliśmy z auta uderzyła w nas ciepła fala wiatru jakby to był lipiec, a nie listopad.
- No to powiesz mi w końcu po co mnie tu przywiozłeś?? - ponowiłam pytanie.
- Wiesz może jaki jest za niecały tydzień dzień??
- Jakiś zwykły?? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
- Oj skarbie. – pokręcił głową z dezaprobatą  -  I ty śmiesz się nazywać córką Ateny.
- Ej bo się obrażę. – powiedziałam i strzeliłam focha.
- No już skarbie. – mruknął mi do ucha. – Co mam zrobić żebyś przestała się gniewać?
- Sama nie wiem. Musisz coś wymyślić.
- Annie nie prowokuj. – powiedział z flirciarskim uśmiechem na twarzy. Jego dłonie chwyciły mnie w pasie i posadził na masce jego Nissana GTR. Gdy moja twarz znajdowała się na wysokości jego Percy złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Bez języczka.
- Musisz się bardziej postarać Glonomóżdżku. – powiedziałam z uśmiechem przy jego ustach. Poczułam jak się cicho zaśmiał.
- Ktoś tu jest chętny. – mówiąc to Percy rozsunął moje nogi tak, żeby mógł być bliżej. Jedną rękę położył mi na łopatkach, a drugą wplątał mi we włosy. Ja swoje ręce owinęłam wokół jego szyi. Popatrzyłam w jego morskie oczy, w których mogłabym się zanurzyć i nigdy nie wypływać. Nasze usta znów się zetknęły tylko teraz w bardziej namiętnym pocałunku. Nasze języki zetknęły się razem.
- No powiedzmy, że już ci wybaczyłam.
- Naprawdę??
- Tak naprawdę. – uśmiechnęłam się – Nie potrafię się gniewać na osobę, którą kocham.
- To świetnie, bo ja też cię kocham, a teraz musisz zamknąć oczy.
- Po co??
- Bo mam dla ciebie niespodziankę, a żeby niespodzianka się udała nie możesz jej zobaczyć.
- No dobrze. – powiedziałam i zamknęłam oczy. Poczułam jak Percy się ode mnie oddala i idzie w jakąś stronę. Po chwili usłyszałam otwierany bagażnik i wyciąganie jakiś przedmiotów. Percy zamknął bagażnik i znów przeszedł obok mnie.
- Mogę już otworzyć oczy?? – zapytałam.
- Dobrze otwórz. – Moim oczom ukazał się cudowny widok. Syn Posejdona siedział na niebieskim kocu w czarną kratę na którym stały dwa kieliszki, miska z truskawkami w czekoladzie i butelką białego wina.
- Percy… - nie wiedziałam co powiedzieć. Chłopak podniósł się z ziemi i podszedł do mnie.
- Za tydzień moja droga są twoje urodziny. Zapomniałaś??
- Na Hadesa, zapomniałam.
Na ustach Percego po raz kolejny tego dnia pojawił się uśmiech.
- Więc z tego powodu zorganizowałem mały piknik.
- Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie – powiedziałam i przytuliłam się do niego. Głowę wtuliłam w zagłębienie jego szyi. On zaś oparł swoją brodę na czubku mojej głowy. – Może usiądziemy?? – zapytałam przy okazji przerywając tak wspaniałą ciszę.
- Tak z chęcią. – oznajmił i pociągnął mnie w stronę kocyka. Otworzył butelkę wina i wlał po trochu do obydwu kieliszków.
- Jak będziesz potem kierować??
- Nie martw się nisko procentowe. – powiedział i podniósł kieliszki chwyciłam jeden. – Za co wznosimy toast??
- Za miłość…
- Za oddanie…
- Za przyjaciół…
- I za nas. – skończył i stuknęliśmy się kieliszkami. Wzięłam mały łyk. Wino było bardzo dobre nie ważne, że nisko procentowe. Wypiliśmy po kieliszku. Percy napełnił znowu ale teraz nie wypiliśmy ich od razu. Oparłam się o pierś mojego chłopaka i wyciągnęłam jedną truskawkę. Odgryzłam. Była pyszna. Przez następną godzinę rozmawialiśmy na różne tematy, śmialiśmy się i trochę całowaliśmy. To ostatnie najbardziej mi się podobało i Percemu chyba też.
- Percy?? – zapytałam w końcu.
- Tak skarbie?? – jak to powiedział po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Dlaczego dzisiaj do mnie przyjechałeś, a nie za tydzień??
- A wiedziałem, że w końcu o to zapytasz.
- No to słucham.
Glonomóżdżek nic nie powiedział tylko zaczął szukać czegoś w kieszeniach swojej morskiej marynarki. Po chwili z wewnętrznej kieszeni wyciągnął dwa bilety.
- Zabieram cię na Dominikanę.
- Co??
- To co słyszałaś. Zabieram cię na cały okrągły tydzień na Dominikanę. No chyba, że nie chcesz to bilety da się jeszcze zwrócić.
- NIE!! – wykrzyknęłam
- To znaczy, że się zgadasz??
- No pewnie. – powiedziałam z uśmiechem i rzuciłam się na mojego chłopaka tak, że przykrywałam go prawie całym ciałem.
- Kocham Cię, Annabeth Chase.
- Kocham Cię, Percy Jackson’ie ( Nie mam bladego pojęcia jak się to odminia – od autorki ).
- No to jak mamy zdążyć to musimy już jechać. – Percy wstał i podał mi rękę. Szybko spakowaliśmy pustą butelkę, kieliszki, miskę i koc do bagażnika i ruszyliśmy w stronę lotniska. Gdy byliśmy na autostradzie Glonomóżdżek chwycił moją rękę i pocałował moje kostki.
- Wszystkiego najlepszego Mądralińska. – powiedział. Odwróciłam głowę, pochyliłam się i pocałowałam go. Na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech.
- Dziękuję.
Reszta drogi minęła nam w bardzo przyjemnej ciszy.
DOMINIKANO NADCHODZIMY.

Wróciłam;) Przepraszam, że tak długo czasu mnie nie było ale w tym roku mam egzaminy i wszyscy nauczyciele uwzięli się na szóstoklasistów i nie dają im żyć. W grudniu pisałam próbne i tylko z angielskiego i polskiego poszło mi w miarę matematykę całą zawaliłam. Na szczęście zaczęły mi się ferie i mam zamiar dodawać częściej posty. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy tu są i czytają tego bloga to dla mnie wiele znaczy ale mam prośbę. Jest strasznie mało komentarzy i to mnie trochę dobija więc proszę jak będziecie komentować to mnie zmotywujecie do dalszego pisania. Dobra kończę;)
Marcy Grace