Przyszedł listopad, czyli deszcz, błoto, wiatr i zimno jak diabli. Wrzesień i październik dały mi w kość z kilku powodów: po pierwsze ciągłe treningi z Olivią i resztą, po drugie to nie jest wcale takie łatwe. Artemida mówiła, że moce Liv dorównują mojej, a mi się zdaje, że jej moc jest z pięć jak nie dziesięć razy większa. Dziewczyna już bawi się w zmienianie gwiazdozbiorów albo ich dodawanie i wiecie co doszedłem do wniosku, że jednak ci bogowie zrobili mi na złość. Poza tym, że Liv bawi się gwiazdami, co jest oczywiste, to zręczność w walce ma jak nie jeden mieszkaniec domku Aresa, potrafi ukraść coś albo zabrać co jest godne braci Hood, mądrość ( choć nie zawsze ) dzieci Ateny i wiele, wile innych, których nie pamiętam. I jeszcze do tego całego rozgardiaszu dochodzi szkoła No proszę was!! No i jeszcze jak to listopad to urodziny mojej Anie. Nie mogłem nic sensownego wymyślić więc zdałem się na moje wyczucie i spontaniczność. W końcu pomysł poddała mi Riley, która powiedziała żebym do niej pojechał i spędził te dzień razem z nią. Tego samego dnia w czasie Chemii dostałem wiadomość do Hefajstosa, żebym stawił się na Olimpie zaraz po zajęciach. Zdziwiło mnie to, że to właśnie Hefajstos do mnie napisał, a nie kto inny. Na szczęście chemia była ostatnią moją lekcją więc zaraz jak zadzwonił dzwonek jako pierwszy wyparowałem z klasy. Nie zważając na okrzyki przyjaciół ruszyłem w stronę Empire State Buildings. Już przy wejściu krzyknąłem na gościa siedzącego za biurkiem na recepcji.
- Piętro 600.
- Przepraszam nie ma takiego piętra.
No to już przesada. Tyle kat tu przychodzę, a ten nadal swoje. Sorry jak nie chcesz gadać po dobroci to zrobimy to inaczej. Chwyciłem go za kołnierz koszuli i podniosłem do góry.
- Słuchaj No ty... Tom. Nie mam zamiaru się z tobą bić więc łaskawie daj mi ten przeklęty klucz!!!!
Tom nic nie powiedział tylko potulnie podał mi klucz. Chwyciłem go i ruszyłem w stronę windy. Jak byłem w środku to włożyłem klucz do otworu i nacisnąłem przycisk z liczbą 600. Z nudów zawołałem.
~ Thalia! Nico! Bianca!! Halo słyszycie mnie?
~ Co się tak drzesz Glonomóżdżku?? - odezwała się Thalia.
~ Wiesz może o co chodzi Hefajstosowi, że mnie wezwał??
~ Nie tylko ciebie. Ja i Banca już jesteśmy na górze czekamy na ciebie przy windzie.
~ Gdzieś około 4,5 miliona. - powiedziała Bianca
~ A tak dokładniej??
~ Nie wiem czy ja ci wyglądam na chodzący kalkulator??
~ Dobra Nico, Bianca będę za trzy sekundy...
~ A ja piętnaście minut. - i na tym zakończyła jakże interesująca rozmowa.
Gdy Thalia pojawiła się na Olimpie całą czwórką poszliśmy do sali tronowej. W pomieszczeniu stało siedem osób: Zeus, Posejdon, Hades, Hefajstos razem z Jego dwoma synami Leonem Valdezem i Charlesem Beckendorfem.
- Ojcze możesz mi łaskawie powiedzieć dlaczego nas wezwałeś?? Miałam bardzo ważny test z matmy i jak go obleje to koszmar!! - odezwała się Thalia.
- Córko ty razem z twoimi przyjaciółmi zostaliście zaproszeni tutaj, bo ja razem z moimi braćmi i synem chcielibyśmy powierzyć waszej czwórce cztery bardzo ważne dla nas auta. - powiedział Zeus.
- Auta te są do waszej dyspozycji, a Leon i Charles powiedzą wam jak się nimi zajmować. - tym razem odezwał się Posejdon.
- Mamy nadzieje, że pojazdy przypadną wam do gustu i będziecie o nie DBAĆ. - podkreślił ostatnie słowo Hades.
- No więc proszę za mną. - oznajmił Hefajstos, który po chwili razem z swoimi synami szedł w stronę metalowych drzwi. Thalia razem z Biancą poszły za Bogiem Kowali pierwsze, a ja z Nickiem jako ostatni.
Szliśmy dobre piętnaście minut gdy w końcu stanęliśmy przed dość sporymi drzwiami.
- Leo otwieraj. - rozporządził Hefajstos, a Leo nic nie mówiąc wykonał polecenie. Jak otworzył drzwi, a Beckendorf zapalił światło naszym oczom ukazał się warsztat samochodowy, a w nim cztery wspaniałe samochody. Stały w równym rzędzie jeden obok drugiego. Pierwszy od lewej był granatowy. Obok niego stał piękny biały pojazd. Dwa ostatnie były srebrne i czarne.
- Percy - zaczął Hefajstos przy okazji podchodząc do granatowego samochodu. - Od dzisiaj ten Nissan GT-R jest twój. - Gdy to powiedział rzucił mi kluczyki, a ja z wielkim uśmiechem złapałem je. - Pamiętaj tylko, że to cacko rozpędza się do setki w niecałe trzy sekundy więc proszę uważaj.
Bóg coś tam jeszcze mówił ale ja już go nie słuchałem tylko marzyłem żeby się przejechać tym skarbem. Jedyne co wiem to, że Thalia dostała białego Astona Martina D89 w wersji coupe, Bianca srebrną Toyotę Suprę MK IV, a Nico czarnego Maserati Ghibili. Jak Hefajstos razem z chłopakami zostawili nas w warsztacie z otwartą bramą na zewnątrz wpadł mi do głowy super pomysł.
- Słuchajcie - zacząłem - Z powodu, że Annabeth ma za tydzień urodziny to wymyśliłem jak zorganizować jej urodziny i żeby nijak nie mogła się o tym dowiedzieć. Jak skończyłem opowiadać im mój szatański plan wsiedliśmy do naszych nowych aut ruszyliśmy w stronę San Francissco zahaczając przy okazji o nasze mieszkania i mieszkania naszych przyjaciół.
Annabeth
- Michael, Letty wasza kolej - powiedziałam do dwójki czternastolatków. Wymieniona wyżej dwójka wyszła na środek. - Jaką piosenkę wybraliście?? - zapytałam. Tak wiem, że to może trochę dziwnie brzmieć ale zostałam nauczycielką śpiewu. Dlaczego mi wtedy na imprezie odbiło ujawniać mój talent, który ukrywałam nawet przed Thalią?? Niestety alkohol zrobił swoje, a jeszcze jakaś mądra osoba to nagrała i wrzuciła do internetu i na moje nieszczęście Szanowna Pani Dyrektor McNeil musiała usłyszeć piosenkę i zaproponowała mi zajęcia z muzyki. Musicie wiedzieć, że tej kobiecie się nie odmawia więc zgodziłam się. No więc to chyba tyle.
- To w końcu co wybraliście?? - ponowiłam pytanie.
- No to słuchamy. - powiedziałam, a Michael usiadł przy fortepianie, a Letty chwyciła gitarę.
Piosenka zaczęła się delikatnymi dźwiękami fortepianu na którym grał chłopak. Niedługo potem zaczął śpiewać.