niedziela, 31 maja 2015

Prolog

Percy

1.     Ręcznik
2.     Koszulki
3.     Zdjęcie Annabeth
4.     Prezent od Grovera...
Wyliczałem na palcach. Na moje nieszczęście dzisiaj ostatni dzień wakacji. Ostatnie 24 godziny z moją Mądralińską zanim ona wyjedzie na drugi koniec kraju. Będzie trzeba czekać, aż do świąt Bożego Narodzenia zanim się znów spotkamy. Ale zawsze zostaje Facebook, G-mail, Skaype. Percy co ty wygadujesz nic nie może oddać tych chwil z Annabeth które razem przeszliście. Jak tak się nad sobą użalałem od mojego domku wpadła moja kochana Annie ( Annabeth ).
- Gotowy??
- Nigdy nie będę gotowy.
- A to dlaczego? - zapytała i przytuliła mnie.
- Bo nie będzie ciebie!! - wybuchnąłem - Nie będzie... Kto będzie mnie brutalnie ściągał z łóżka i dawał tak w tyłek na treningach???
- Percy! - powiedziała i ujęła moją twarz w swoje ciepłe ręce - Nie rozstajemy się! pamiętaj zawsze będziesz na pierwszym miejscu i nic i nikt tego nie zmieni. Kocham cię Percy i zawszę będę.
- Ja też cię kocham! - powiedziałem i pocałowałem ją. dziewczyna oddała pocałunek. Całowaliśmy się coraz namiętniej. W końcu Annabeth wylądowała na łóżku, a ja na niej nie przestając się całować. Jednak po chwili musieliśmy przestać bo zaczynało brakować nam powietrza. Jak oderwałem swoje usta od ust mojej kochanej dziewczyny. Spojrzałem w jej piękne szare oczy. Jak bym chciał to bym nie przestawał się wpatrywać w jej oczy ale niestety usłyszeliśmy konchę na śniadanie.
- Percy.
- Tak Ann.
- Musimy iść na śniadanie.
- Wiem. - powiedziałem i ostatni raz pocałowałem moją dziewczynę - Nie pozwolę żebyś była głodna.
- O mnie ty się nie martw. Dam sobie radę. To ty nie jadłeś wczoraj kolacji. - powiedziała, wstała z łóżka, chwyciła mnie za rękę i oboje ruszyliśmy w stronę pawilonu jadalnego gdzie miałem zjeść swoje ostatnie śniadanie w Obozie Herosów.

Annabeth

Szłam z tym moim Glonomóżdżkiem. Powiem szczerze wyglądał tak jakby szedł na ścięcie. Z nim rozmawiać to jak namówić psa do zabawy z kotem. Nic do niego nie dociera. Jak doszliśmy do pawilonu pocałowałam Percego w policzek i ruszyłam do swojego stolika. Jak usiadłam na swoim miejscu. Podszedł do mnie Malcolm i podał mi jakąś kopertę.
- To od twojego taty.- powiedział i usiadł obok mnie.
- Dzięki! Wracasz do domu???
- Tak. Tato przyjedzie po mnie wieczorem. - powiedział i uśmiechną się. Ja zrobiłam to samo ale jak zobaczyłam co jest w kopercie zamurowało mnie i uśmiech z mojej twarzy zszedł. W kopercie był bilet na samolot ale to nie było najgorsze. Najgorsze było to, że wylot z lotniska w Nowym Jorku mam o 11.30., a jest 10.00.
- Hej Annabeth!! Coś nie tak??
- Nie spoko! Jak spotkasz Percego pożegnaj go ode mnie i powiedz mu, że pożyczyłam Mrocznego.
- Hej Ann! Co ty masz zamiar zrobić? - zapytał i popatrzył na mnie podejrzliwie - O której masz samolot?
Nic nie powiedziałam tylko pokazałem bilet.
- To już wszystko jasne. Przynajmniej zjedz śniadanie i zabierz swoje rzeczy z domku. Chyba nie chcesz żeby harpie się nimi zajęły.
- Dzięki! Cieszę się, że mam takiego brata.
- A ja się cieszę, że mam taką siostrę. A teraz co proponujesz na śniadanie??
- Naleśniki z Nutellą!
- Wiesz, że nie możesz jeść za dużo czekolady. Po niej zachowujesz się jak córka Afrodyty. Pozwolę ci zjeść dwa z Nutellą ale do tego ma być mleko. Jasne??
- Tak jest Panie Generale! - powiedziałam i wybuchłam razem z Malcolem niekontrolowanym śmiechem.

7 godzin później

Stałam przed moim domem w San Francisco po prostu świetnie. Jutro pierwszy dzień szkoły, a ja jeszcze nie zaczęłam się rozpakowywać. No dobra raz kocie śmierć i nacisnęłam klamkę domu.
- Annabeth! - usłyszałam głos moich przyrodnich braci. Ledwo gdy zamknęłam za sobą drzwi to już zostałam przygnieciona do podłogi.
- Bobby! Mathew! Zejdźcie ze mnie! Myślicie, że podróż z Nowego Jorku tutaj to pięć minut?? Jak tak to grubo się mylicie. 
- Annabeth!! - z kuchni usłyszałam głos taty i jak się dopiero zorientowałam zapach ciasteczek. - To ty czy Atena?? Jesteś bardzo do niej podobna!!
- To ja tato! - powiedziałam i jakimś cudem udało mi się zrzucić Moich przyrodnich braci. Wstałam i podeszłam do taty i go przytuliłam.
- Gotowa do szkoły??
Nic nie powiedziałam i tylko pokiwałam głową.


No i jest prolog!! Hurra!!!! Sorry, że taki krótki ale przysięgam na Styks, że rozdziały będą dłuższe i będzie się więcej dziać. Zachęcam do czytania i komentowania bloga i oczywiście posłuchania płyty Imagine Dragons Night Visions. I tak to byłoby na tyle! Ja się z wami żegnam i życzę dobrej nocki.
Z poważaniem
Marcy Grace.